W niniejszym wpisie chciałbym przejrzeć się pomysłowi tzw ceny maksymalnej, który ostatnio coraz częściej jest podnoszony. Oczywistym jest że niniejszy wpis nie będzie stanowił ostatecznego rozwiązania problemu, mam jednak nadzieje że we względnie przystępny sposób pozwoli zrozumieć to, jakie konsekwencje może nieść za sobą wprowadzenie tzw „ceny minimalnej”.
Załóżmy, że cena rynkowa pewnego towaru wynosi 15$. Władza, na podstawie dowolnych przesłanek, stwierdza, że jest to cena nieodpowiadająca ,,realnej wartości,, towaru. Państwo ustala więc cenę minimalną 30$ za sztukę. Oferenci danego towaru mogą nawet na początku się cieszyć. Skoro wczoraj, przy cenie 15$ za sztukę działali na rynku, to na pewno nie zmieni się to, gdy cena nagle podskoczy – inaczej mówiąc, możemy być pewni, że podaż nie zmaleje. Jednakże trzeba pamiętać, że transakcje rynkowe zawsze działają w dwie strony– nawet jeśli oferent wykazuje ogromną chęć dokonania transakcji (większą niż po poprzedniej, znacznie innej cenie, która i tak była dla niego akceptowalna), to aby do niej doszło, potrzeba również konsumenta, który zgodzi się zaakceptować ofertę cenową i ponieść koszt. Konsument przy podejmowaniu decyzji zawsze porównuje cenę oraz użyteczność ex ante. Z racji, że cena wczorajsza była ceną równowagową (czyli taką przy której występuje zrównoważenie popytu i podaży), można założyć, że dla przeważającej części konsumentów była akceptowalna. Mówiąc jaśniej, porównuje wszystkie swoje spodziewane zyski (użyteczność wynikającą z zastosowań obecnej bądź przyszłej wartości rynkowej towaru) ze wszystkimi minusami (kosztem, a w tym wypadku najczęściej specyficznym jego rodzajem czyli ceną). Do transakcji dojdzie wtedy i tylko wtedy, gdy pierwszy czynnik przeważy nad drugim. Nie mamy pewności, że po podniesieniu ceny minimalnej którykolwiek konsument nadal będzie chciał przystąpić do transakcji. Z prawa popytu i podaży wynika, że popyt w takim wypadku wzrosnąć nie może, a racjonalnym założeniem jest, że chociaż część konsumentów do transakcji nie przystąpi wcale. To, jak duża będzie to część zależy od wielu czynników, np: dostępność substytutów, obecność czarnego rynku, czy tego, jak bardzo podstawowym czynnikiem produkcji jest dane dobro. Użyteczność, czyli czynnik pozytywny brany pod uwagę przez konsumenta, nie zmieni się nawet w najmniejszym stopniu.
Podsumowując, możemy dojść do wniosku, że podwyżka ceny minimalnej doprowadzi do spadku popytu. Wpływy z tytułu sprzedaży danego dobra niekoniecznie wzrosną, a bardzo często nawet spadną.
Warto podkreślić, że powyższe rozważania są prawdziwe nie tylko w stosunku do towarów. W momencie gdy jest mowa o fizycznych towarach, spadek popytu doprowadzi najpewniej do zalegania dóbr w magazynach i na półkach sklepowych. Jeśli mówimy o usługach, to opisywana interwencja doprowadzi do załamania się branży (o ile nie są to usługi podstawowe). W momencie gdy mówimy o rynku pracy, to skutkiem będzie wzrost bezrobocia. W tym wypadku jedyny problem, nad którym mozemy dyskutować to ten jak bardzo wyżej wspomniane bezrobocie wzrośnie . Dla przykładu, bezrobocie w dużych miastach, czy też w wysokopłatnych sektorach, gdzie cena rynkowa pracy wynosi zazwyczaj dużo więcej niż płaca minimalna, wzrośnie bardzo nisko (o ile wzrost płacy minimalnej nie będzie skrajny). Nie oznacza to oczywiście, że te sektory i tereny nie odczują podniesienia płacy minimalnej w jakiejkolwiek formie.
Bartosz Małek