System szkolnictwa, szczególnie w Polsce jest od dawna jedną z najbardziej krytykowanych gałęzi funkcjonowania państwa przez wolnościowców. Zarzutów jest całe mnóstwo. Uczymy rzeczy zupełnie nieprzydatnych, nie pozwalamy podejmować uczniom i rodzicom wyboru w zakresie programu nauczania, a jakby tego było mało, środowisko szkolne jest głównym generatorem stresu oraz depresji. Już nie tylko wolnościowcy, ale również zwykli ludzie dostrzegają konieczność gwałtownych zmian w edukacji.
W Polsce niestety przez ostatnie kilkadziesiąt lat nic się praktycznie nie zmieniło. Szkoła nadal nie przygotowuje dzieci do dorosłego życia. Od samego początku ta instytucja narzuca treści programowe niepasujące do zmieniającego się świata i wymagań rynkowych, zabija kreatywność i naturalną ciekawość, aż w końcu, po kilku latach okazuje się, że lata nauki były latami straconymi. Nikt nie podejmuje żadnych sensownych reform, przez co system edukacji staje się coraz bardziej odrealniony.
Wydawało się, że już gorzej być nie może? Okazuje się, że właśnie może! Czasami brak zmian jest tysiąc razy lepszy, niż zmiany na gorsze, czego przykładem jest Polska, zmierzająca od kilku lat w stronę autorytaryzmu i religijnego fundamentalizmu. Obecny Minister Edukacji Przemysław Czarnek stara się narzucić wszelkimi sposobami narodowo-katolicką wizję świata. Proklamowany przez władzę podręcznik do Historii i Teraźniejszości, autorstwa Wojciecha Roszkowskiego jest mocno krytykowany przez grono pedagogiczne i wielu aktywistów, ze względu na próbę obiektywizacji rzeczywistości wyłącznie z konserwatywnego punktu widzenia.
Co nas może czekać w przyszłości?
Mamy dla was wywiad z Kacprem Hajdukiem – członkiem partii Możemy!, koordynatorem ds. marketingu w ugrupowaniu, który opowie nam, z jakimi trudnościami mierzy się współczesna polska edukacja oraz co może nas czekać w przyszłości, jeśli nowy podręcznik będzie coraz częściej stosowany na lekcjach w szkołach.
Jakie nowe problemy wśród dzieci, młodzieży, a także nauczycieli może przynieść obrany przez obecny rząd kierunek? Co jest najbardziej oburzające w nowej książce? Jakie efekty może przynieść indoktrynacja? Jak naprawdę powinna wyglądać edukacja? Zapraszamy wszystkich czytelników naszego bloga do lektury!
Eryk Hałas: Najnowszy podręcznik do nowo wprowadzonego przedmiotu szkolnego „Historia i Teraźniejszość” budzi kontrowersje. Politycy oraz środowisko nauczycielskie zarzucają mu indoktrynację młodzieży, próbę wtłoczenia jej światopoglądu konserwatywno-patriotycznego. Czy rząd Prawa i Sprawiedliwości próbuje wyhodować sobie kolejnych wyborców na przyszłe lata, by utrzymać się przy władzy?
Kacper Hajduk: Witam czytelników i dziękuję Liberalizmowi.net za możliwość wywiadu. Prawdą jest, że próba wyhodowania sobie przyszłych wyborców oraz, co ważniejsze, ludzi neutralnie nastawionych do władzy to immanentna cecha reżymów dążących do autokracji i dyktatury. Przykłady możemy zbierać z wielu krajów.
Na przykład w Rosji funkcjonują oddzielne lekcje z historii Rosji i oddzielne z historii świata tylko po to, żeby wzbudzić większy patriotyzm i nacjonalizm a co za tym idzie strach przed obcymi i miłość do państwa. Jeśli dobrze pamiętam to, że obecna władza Prawa i Sprawiedliwości planowała lub zapowiadała też podobną reformę, co by dociążyło pracę nauczycieli historii, bo nie łudźmy się, nowych nauczycieli by nie zatrudniono. ,,Historia i Teraźniejszość” Roszkowskiego jest substytutem stworzenia oddzielnego przedmiotu indoktrynującego. Niemniej nadal ma spełniać swoją funkcję. Kontrowersje są uzasadnione.
Eryk Hałas: W podręczniku HiT przeczytamy, że ideologie są z góry złe, bo „atakują sferę duchową człowieka”. Wymieniony w nim został socjalizm, ale także liberalizm, feminizm i gender. Skąd wzięło się błędne przekonanie, że filozofia wolności jednostki stoi w sprzeczności z jakąkolwiek moralnością, spokojem ducha i porządkiem społecznym?
Kacper Hajduk: A nie zostały wymienione takie ideologie jak nacjonalizm, faszyzm czy konserwatyzm. Generalnie brakuje tych prawicowych. To nie przypadek. Oberwało się też chadecji, jednak jak sam podręcznik mówi: ,,której nie należy jednak utożsamiać z chadecję sprzed 40 lat i więcej”. Może dlatego, że prawica kojarzy się z religijnością.
Autor podręcznika ,,Historia i Teraźniejszość” zdecydowanie nie ukrywa swoich religijnych, niezdrowych fascynacji. Wszystko, co sprzeciwia się religii czy też kościołom ma być złe. Lewicowa, systemowa walka z religią jest zła, bo walczy z religią nawet tylko dla samej walki. Liberalizm i filozofia wolności są złe, bo oferują wybór, gdzie możesz być wierzący, ale też nie musisz i nic złego cię nie spotka w związku z tym.
Osoby religijne widzą źródło moralności w Bogu lub w bogach. Nie wierzą w to, że moralność jest konstruktem społeczno-indywidualnym. Dlatego filozofia wolności jest wrogiem Roszkowskiego i jemu podobnych. Ponieważ możesz być moralnym, posiadać spokój ducha i zachowywać porządek społeczny bez boga.
Eryk Hałas: Czy młodzi będą umieli stawić opór obecnej indoktrynacji i uodpornią się na pozbawioną logiki oraz faktów propagandę, czy jednak grozi nam niebezpieczeństwo w postaci programowania młodych umysłów pod dyktando władzy, bez umiejętności krytycznego i samodzielnego myślenia?
Kacper Hajduk: Moim zdaniem przedstawiłeś dwie skrajne pozycje pewnego spektrum efektów, które wywoła ta indoktrynacja. Część młodzieży, zwłaszcza tej ,,z prowincji” zaakceptuje podręcznik i pewne rzeczy zostaną im w głowach, ponieważ otoczenie będzie sprzyjać informacjom z książki, a niektóre osoby mogą stać się twardymi prawicowcami i nacjonalistami.
Młodzież miejska prawdopodobnie nie zaakceptuje podręcznika, będzie go traktować z pogardą, ponieważ otoczenie miejskie itd. wpłynie na takie postrzeganie. Z tego mogą wynikać kolejne rzeczy. Pierwsza rzecz, podręcznik w żaden sposób na taką młodzież nie wpłynie, będzie ignorowany. Druga rzecz, nastąpi tak zwany efekt wahadła, to znaczy, nastąpi bunt wobec prawicowych i konserwatywnych treści w książce. Najwięcej osób z tych buntujących się, poprze lewicowe spojrzenie na świat, ponieważ w podręczniku najwięcej się obrywa lewicy. Nieco mniej osób z wahadła poprze liberalizm, ponieważ nie jest on atakowany tak zawzięcie (przykładowo: wychwalana jest Margaret Thatcher).
Podręcznik może doprowadzić do większego podziału pomiędzy terenami tak zwanej prowincji a terenami miast. Może zwiększyć poparcie PiS, ale też i Lewicy, paradoksalnie nie pomoże najbardziej liberalizmowi, gdyż jest mniej zawzięcie atakowany.
Eryk Hałas: W treści podręcznika znajdziemy też krytykę działań Unii Europejskiej z powodu „lansowania ateizmu”. Czy trzeba być katolikiem, by być dobrym człowiekiem, a brak wiary w Boga prowadzi do degeneracji człowieka? Czy może rzeczywistość jest zupełnie inna niż ta, którą opisuje książka?
Kacper Hajduk: Tutaj znowu wracamy do problemu pod tytułem ,,zacietrzewienie religijne autora”. Nie znam żadnego programu Unijnego, który by wspierał ateizm. Należy też rozróżnić instytucje unijne od europosłów, którzy głoszą różne poglądy, w tym prawicowe. Natomiast wydaje mi się, że właśnie kościół katolicki czerpie dużo pieniędzy od Unii zwłaszcza w zakresie jej polityki rolnej. Przypominam, za Jackiem Sierpińskim, że w Polsce kościół katolicki jest drugim po państwie największym właścicielem ziemi rolnej.
Unia w tym przypadku prezentuje się moim zdaniem w zakresie filozofii wolności. Czyli ,,wierz sobie w co chcesz” w najprostszym rozumieniu. Dla Roszkowskiego jest to złe, bo jak wspomniałem wcześniej, wolność daje Ci świat, w którym nie trzeba boskiego bata, żeby istniała moralność. Ludzie mogą być moralni i szlachetni bez kościoła dowolnego wyznania. Tak samo jak mogą być ludzie, którzy mają usta pełne pobożności, ale z moralnością nie mają nic wspólnego. Podręcznik kompletnie tego nie porusza.
Eryk Hałas: Narzucanie przez władzę narodowo-katolickich aksjomatów oznacza, że w państwowych szkołach nie ma miejsca na uczniów transpłciowych, innego wyznania czy orientacji. Ryzyko dyskryminacji jest więc ogromne. Jakie problemy wywołają próby rozwiązywania trudności u dzieci i młodzieży przez kadrę pedagogiczną, która będzie próbowała wychowywać oraz przekazywać wiedzę z perspektywy „jedynej słusznej prawdy”?
Kacper Hajduk: Efekt będzie podobny jak przy pytaniu o stawianie oporu indoktrynacji. Spektrum efektów, przede wszystkim tych pogłębiających podziały w społeczeństwie. Część osób podąży za indoktrynacją w większym lub w mniejszym stopniu. To będzie się wiązać z tym, że nastąpi większą dyskryminacja wobec osób takich jak geje, lesbijki czy transseksualni. Jednocześnie Ci ludzie znów zaczną ukrywać i tłumić swoje uczucia. Jestem przekonany, że to doprowadzi do zwiększonego odsetka samobójstw, depresji i przestępstw.
Ludzie tłumiący swoje uczucia mogą stać się sfrustrowani i poprzez tę frustrację staną się przemocowi. U części uczniów efekt będzie neutralny i bez wpływu. A u innej części młodzieży szkolnej nastąpi efekt wahadła i stanie się ona zawziętymi wrogami ,,jedynej słusznej prawdy” najczęściej uciekając do poglądów stawianych naprzeciwko ,,narodowo-katolickim aksjomatom”.
To dotyczy także kadry pedagogicznej, chociaż w mniejszym stopniu. Nauczyciele muszą wykonywać narzucony program, bo inaczej stracą pracę. Ale ponieważ dzisiaj drastycznie brakuje nauczycieli, to będą mogli sobie oni pozwolić na ignorowanie treści nadanych z ,,góry” lub będą przedstawiać treści programowe a następnie je dokładnie analizować i tłumaczyć w czym się mylą. Niestety, żeby analizować i tłumaczyć uczniom to trzeba być nauczycielem z powołaniem. A takich jest jak na lekarstwo.
Eryk Hałas: Jakie nieprawdziwe informacje, które zaczną być przekazywane w szkołach, budzą u Ciebie największy niepokój? Które z nich, zakładając, że zostałyby przez większość młodzieży przyjęte bezrefleksyjnie, stanowią zagrożenie dla rozwoju psychologiczno-fizjologicznego młodych ludzi, a przez to relacji i stosunków społecznych?
Kacper Hajduk: Największy niepokój budzi we mnie, szczerze mówiąc, zrobienie z szeroko rozumianej lewicy ,,głównego złego” w podręczniku i w przekazie Ministerstwa Edukacji Narodowej. Podręcznik i przekaz pogłębią podział w Polsce na rzecz prawicy i lewicy kosztem centrum i liberalizmu.
Gdyby podręcznik został przez większość młodzieży przyjęty bezrefleksyjnie, co moim zdaniem nie nastąpi, to wychowałoby się pokolenie idealnych ,,pisowców”. Ludzi, którzy nie umieją weryfikować informacji i wyszukiwać źródeł, ludzi wierzących w dzisiejszy prawicowy, żeby nie rzec, prawacki światopogląd partii rządzącej. Nieprawdziwych albo paskudnie zmanipulowanych informacji jest dużo, nie potrafię wskazać jednego konkretnego, więc wymienię kilka.
Podręcznik tworzy świat, w którym kościół chrześcijański jest atakowany przez wszystkich wokół i należy go bronić (bo ma stanowić źródło moralności). Autor uważa, że jedynym słusznym systemem jest konserwatywna wersja chrześcijaństwa realizowana w państwie narodowym.
Mamy tam takie cytaty, jak: „Mimo zła, które niektórzy ludzie czynią w Kościele, jest on stale wielką szansą, gdyż opiera się na nauce, która jest wiecznie żywa, i na jej przestrzeganiu przez większość wierzących. Warto się temu bliżej przyjrzeć, zamiast ulegać mistyfikacjom popularnych mediów wydawanych najczęściej przez ośrodki ateistyczne. (…) Mimo czasami grzesznych postaw niektórych reprezentantów Kościoła, którzy przecież są jak wszyscy inni wystawieni na pokusy i mogą błądzić, Kościół łagodzi i normuje stosunki pomiędzy ludźmi i narodami”
To prosty przepis na dyskryminację, homofobię i wrogość wobec innych religii.
Nacjonalizm poprzez podręcznik ,,Historia i Teraźniejszość” byłby zbudowany przez przekaz anty-unijny i anty-zachodni oraz anty-niemiecki. Unia jest obwiniana o lewicowość, ale nie w zakresie gospodarczym, a w zakresie obyczajowym i światopoglądowym. Autor podręcznika w przedziwny sposób jest w stanie połączyć Stalina i marsze równości, feminizm i łagry. Stalinizm ma być też prekursorem ,,multi-kulti” co zakrawa na absurd, patrząc na to, że Stalin promował Rosjan ponad inne narody ZSRR, np. wysiedlając Tatarów krymskich na rzecz Rosjan czy głodząc Ukraińców oraz Kazachów w Hołodomorze. Autor podręcznika tworzy ciąg przyczynowo skutkowy, że skoro marsze równości i feminizm były ,,stworzone” przez Stalina, a Unia Europejska ,,promuje” takie rzeczy to oznacza, że Unia Europejska jest Stalinowska.
Niemcy są także jednymi z głównych wrogów w książce. Niemcy mają być jednocześnie nacjonalistyczne, jak i ,,federacjonistyczne”. Niemcy mają dążyć do federalizacji Unii, żeby imperialnie zdominować inne narody. W podręczniku mamy takie stwierdzenie: „W traktatach założycielskich Unii Europejskiej nie przewidziano przekształcenia się jej w federację zarządzającą wszystkimi państwami. Taka koncepcja została zaakceptowana przez wszystkie państwa członkowskie jednomyślnie. Są jednak takie państwa, jak Republika Federalna Niemiec, które nie zważając na traktaty, prą z całych sił do zamiany Unii w jedno państwo: świadczy to niestety o złych intencjach. Poza tym trzeba zapytać: po co taka federacja. Czyżby miała służyć tylko Niemcom?” To nie jest zdanie, które powinno znaleźć się w podręczniku szkolnym. To najczystsza polityczna publicystyka autora, która powinna znajdować się w słabej prawicowej gazecie bazującej na strachu.
1 Morawiecki, Kaczyński i Duda na dwóch stronach obok siebie. Książka wybitnie prorządowa. Źródło: Onet.
Kolejną rzeczą w przekazie podręcznika ,,Historia i Teraźniejszość” jest bardzo silna sympatia wobec partii rządzącej z Prawa i Sprawiedliwości. Zdjęcia Dudy, Kaczyńskiego i Morawieckiego wybijają się przed naszymi oczyma. Pojawia się nawet zdjęcie z 2015 roku, gdy PiS wygrał po raz drugi wybory, opatrzone podpisem, że od 1989 roku w Polsce mamy wolne wybory. Dlaczego nie ma tam Mazowieckiego albo Wałęsy? Dalej jeszcze lepiej, znowu możemy znaleźć zdjęcie Kaczyńskiego, tym razem z czasów Komitetu Obrony Robotników i Solidarności.
2 Źródło: Czyż Tak.
Tego jest mnóstwo! Oczywiście pojawia się tam także Donald Tusk w negatywnym komentarzu, bo w 2010 roku głosił hasło wyborcze ,,Nie róbmy polityki. Budujmy mosty” a Roszkowski uznał to za zachęcanie do nie interesowania się polityką.
Dalej mamy wycieczki uderzające w wolność dyspozycji swoimi mediami i forami. Autor uważa, że Facebook nie ma prawa decydować co może być na jego prywatnej stronie publikowane, a co nie. Mark Zuckerberg jest oczywiście zły, bo jest zadeklarowanym ateistą. Obrywa się także marihuanie, muzyce rockowej, in vitro oraz seksowi dla przyjemności. Autor dokonuje znowu tak zwanego fikołka logicznego, łącząc marihuanę z rewolucją komunistyczną w Chinach.
Podsumowując, przekaz obecnej władzy dąży do urobienia sobie ludzi konserwatywnych, bojących się wolności i nowości, bezgranicznie uwielbiających Kaczyńskiego. Jednak na pewno nie zrobi tego ze wszystkimi młodymi ludźmi.
Eryk Hałas: Obecny system państwowego szkolnictwa pod rządami Zjednoczonej Prawicy ma bardzo wiele wad. M.in.: Indoktrynacja, przeładowanie programowe, bałaganiarskie reformy, zwiększony stres u dzieci i młodzieży, większa liczba młodych ludzi z depresją, coraz większe braki wśród nauczycieli oraz kiepskie zarobki kadry pedagogicznej. To świadczy o zdecydowanej niekompetencji obecnego rządu w zarządzaniu oświatą. Jednak czy przed PiSem faktycznie było lepiej w polskiej edukacji? Jeśli nie, z jakimi problemami boryka się ona najbardziej? Może za dużo planów i reform?
Kacper Hajduk: Bardzo rozbudowane pytanie. To prawda, że Polski system edukacji dużo wcześniej przed Kaczyńskim borykał się z problemami. Po 2015 roku zostały one pogłębione przez powrót do systemu bez gimnazjów. Co sprawiło gigantyczne problemy z infrastrukturą, z egzaminami i z kadrą nauczycielską.
To wszystko: zarobki, liczba nauczycieli, ich wykształcenie, poziom przekazywanej wiedzy, to są naczynia połączone. Zarobki determinują liczbę chętnych do podjęcia danego zawodu. Im większe zarobki tym więcej kompetentnych ludzi dany zawód przyniesie a tym samym przekażą w lepszy sposób swoją wiedzę, bo będzie im zależeć. Niskie zarobki generują nauczycieli miernych, takich którzy zrobią podstawę programową na odwal się, bo wiedzą, że i tak nikt ich nie zastąpi.
I teraz z tego systemu naczyń połączonych możemy wysupłać dwie kluczowe nici, które prowadzą nas nieuchronnie do źródła problemów. Do rządu w Warszawie. Bo to zgodnie z Kartą Nauczyciela w artykule 30. ustęp 5. minister edukacji ustala corocznie stawki wynagrodzenia zasadniczego. Samorząd decyduje jedynie o stopniach awansów zawodowych. Dodatkowo to w rękach Ministerstwa leży ustalanie podstawy programowej, w której są wykazy podręczników, lektur i sposobów nauczania oraz egzaminowania. Rząd dostał do rąk narzędzia totalnej kontroli nad systemem edukacji. To już stanowi problem, ponieważ nieważne, jaka opcja polityczna wygra, to druga połowa kraju będzie z czegoś niezadowolona.
Eryk Hałas: Czy państwo w ogóle powinno zajmować się edukacją? Jak należy patrzeć na nią z perspektywy wolnościowej? Dopuszczać jakąś rolę państwa w zakresie kształcenia młodych pokoleń, czy powierzyć tę sferę całkowicie prywatnym szkołom bez odgórnych wytycznych i programów?
Kacper Hajduk: Centralizacja edukacji, jak wspomniałem wcześniej jest poważnym problemem. W Partii Możemy!, w deklaracji ideowej zamierzamy dokonać decentralizacji kraju oraz wprowadzić wolność edukacji. Należy zlikwidować kuratorów oświaty, którzy teraz za PiSu są dosłownie komisarzami politycznymi gotowymi dokonywać egzekucji za odstępstwa od linii władzy. Przykładem niech będzie słynna pani kurator z Małopolski.
Bezwzględnie rząd musi utracić kontrolę nad tworzeniem podstawy programowej oraz nad wysokością pensji nauczycieli. Dyrektorów szkół powinni wybierać rodzice oraz opiekunowie dzieci. Moim zdaniem to są pierwsze kroki. Uważam, że programy uczenia powinny być w rękach szkół, dzięki temu będą mogły konkurować między sobą ofertą edukacyjną. Tak jest na uniwersytetach. Uczelnie wyższe nieustannie konkurują ze sobą swoimi programami nauczania, dzięki czemu ich poziom jest lepszy.
Osobiście jestem zwolennikiem stopniowej prywatyzacji rozłożonej na 3 lata władzy. W pierwszej kolejności decentralizacja. Następnie system mieszany z użyciem bonów edukacyjnych. Ostatecznie system prywatny z dodatkiem bonów edukacyjnych finansowanych przez samorządy na poziomie maksymalnie powiatu. Jedyną rolę rządu centralnego jaką tu widzę to wprowadzenie przymusu nauki do 18 roku życia, ale nie przymusu szkolnictwa. Bo dzisiaj mamy przymus chodzenia do szkół, co z miejsca wyklucza nauczanie domowe i indywidualne, które można uzyskać, ale za pozwoleniem i pod odpowiednimi warunkami.
Eryk Hałas: Przejdźmy teraz do edukacji według Kacpra Hajduka. Jesteś u władzy, masz decydujący wpływ na kształt państwa we wszystkich jego sferach. Jeśli zdecydujesz się na zostawienie Ministerstwa Edukacji, jakie reformy przeprowadzisz? Od czego byś zaczął? Czy może jednak zlikwidowałbyś tę instytucję, uznając, że ludzie sami wiedzą najlepiej, jak pokierować własnym życiem?
Kacper Hajduk: Ministerstwo edukacji należałoby zlikwidować, tak jak całą masę innych ministerstw. Reforma powinna być przygotowana na 3 lata, tak jak rozpisałem wcześniej i wdrożona natychmiast po wygranych wyborach. Decentralizacja w pierwszym roku, mieszanie w drugim i prywatyzacja w trzecim, plus bony. Nie wszyscy w Możemy! zgadzają się z bonami, więc to są ciągle opcje na stole.
Pozostawienie w formie ustawy na poziomie całego kraju lub zapisu konstytucyjnego przymusu nauki rozumianego jako konieczność pobierania edukacji z dowolnego źródła, który byłby gratyfikowany dyplomem lub innym dokumentem to byłoby zabezpieczenie przed sytuacją skrajnie patologiczną, gdzie rodzice wysyłaliby dzieci do pracy lub nic z nimi nie robili. Od razu mówię, że nie będzie to superskuteczne narzędzie, ponieważ pojawią się przykładowo fejkowe szkoły internetowe, których jakość edukacji będzie bardzo niska a dyplom bezwartościowy na rynku. Duża odpowiedzialność będzie spoczywać na rodzicach.
Chciałbym jednak zastanowić się, czy dla takich przypadków musimy rozciągać na wszystkie dzieci płaszcz kontroli oraz przymusu chodzenia do szkół? To trudne pytanie dla liberała. Dla libertarianina odpowiedź będzie przecząca.
Eryk Hałas: Panuje powszechne przekonanie, że brak przymusu edukacji doprowadzi do patologii w postaci masowego analfabetyzmu. Nawet jeśli nie, szanse na solidne wyedukowanie się dzieci pochodzących z biednych rodzin będą niewielkie, bo albo rodziców nie będzie stać na dobrą szkołę, albo nie będą chcieli w swoje pociechy inwestować nawet mimo dość wysokich zarobków, no bo kto ich zmusi? Dostęp do dobrej edukacji miałby być w takim systemie tylko dla nielicznych. Czy Twoim zdaniem istnieje takie ryzyko, czy wszystkie te zarzuty są zupełnie nieuzasadnione?
Kacper Hajduk: Istnieje takie ryzyko. W Polsce żyje około 400 000 tysięcy dzieci. Tak duża liczba, statystycznie wywoła nawet w sposób pojedynczy każdy przypadek wymieniony wyżej, gdzie będą nieodpowiedzialni lub biedni rodzice.
Biedzie ma zaradzić bon edukacyjny. Przymus nauki ma zaradzić patologii braku nauki w skrajnym przypadku. Żyjemy w taki czasach, że analfabetyzm piśmienny jest prawie niemożliwy, ponieważ żyjemy w otoczeniu pisma. Pismo jest konieczne do obsługi telefonu, czatowania od najmłodszych lat. Gorszym zjawiskiem dzisiaj może być ogólnie pojęty analfabetyzm cyfrowy. Jako ciekawostkę podam, że jeśli dobrze pamiętam, to już w XIX wiecznej Wielkiej Brytanii (w części europejskiej, nie w koloniach) analfabetyzm został wyeliminowany, chociaż nie istniał przymus szkolny.
Konkurencja ma to do siebie, że na rynku pojawiają się produkty niskiej jakości i wysokiej jakości. I faktycznie biedniejsze rodziny, opierające się tylko na bonie edukacyjnym będą posyłać dzieci do szkół niższej jakości. Jednak konkurencja rynkowa ma też to do siebie, że ogólny poziom jakości stale rośnie w górę.
W opozycji, obecny model szkolnictwa zrównuje w dół ludzi z potencjałem do nabycia lepszej edukacji na rzecz próby podniesienia ludzi, którzy tego potencjału finansowego lub umysłowego nie posiadają. Kolejnym mankamentem obecnego systemu jest bardzo, bardzo powolny wzrost jakości, który jest mocno uzależniony od tego, kto akurat jest przy władzy.
Z tych dwóch systemów, stawiam na ten rynkowy i konkurencyjny mimo jego wad. Po prostu tych wad jest mniej niż w obecnym systemie.
Eryk Hałas: Jak przekonać społeczeństwo (nie tylko polskie, ale jako takie na całym świecie) do prywatyzacji edukacji? Co zrobić, by uświadomić ludziom jej ogromną ilość zalet, jak: możliwość wyboru placówki, konkurencyjność wśród nauczycieli, zarobki rynkowe lepsze od państwowych, dowolne programy dostosowane do możliwości dziecka czy swoboda wyboru formy nauki?
Kacper Hajduk: Nie wiem. Obecne Polskie społeczeństwo ma problemy ze zrozumieniem konieczności prywatyzacji kopalni oraz z rezygnacji z 500+ a co dopiero mówić o edukacji, która przemieliła wszystkie pokolenia żyjące dzisiaj.
Trzeba prowadzić aktywistów. Na wzór aktywistów miejskich. Organizować w miastach debaty z udziałem przedstawicieli Austriackiej Szkoły Ekonomii i im podobnych. Program LEM (Lekcje Ekonomii dla Młodzieży) stworzony przez Instytut Misesa i Stowarzyszenie Koliber był niesamowity. Trzeba rozdawać ulotki, rozklejać wlepy i plakaty w miastach. Iść z przekazem.
Zmiana myślenia większości narodu w takiej sprawie nie zajmie roku czy dwóch lat. To jest wiele lat intensywnej pracy społecznej i non profit. To jest gigantyczna praca u podstaw. Do tego są potrzebni aktywiści, dziennikarze, ludzie i politycy.
Eryk Hałas: Jakich wzorców najbardziej potrzebują dzieci w wieku szkolnym, a jakie młodzież uczęszczająca do szkół średnich, technicznych i zawodowych? Czym powinien kierować się dobry nauczyciel?
Kacper Hajduk: Nie znam odpowiedzi na to pytanie. To są bardzo złożone rzeczy. Z moich niedawnych i obecnych doświadczeń szkolnych oraz studenckich, wyciągnąłem wiele ciekawych przykładów. Miałem młodego nauczyciela historii z liceum, który widać, że miał pasję do swojego przedmiotu. Pan Marcin Sawicki nie dość, że uczył, to jeszcze podróżował do egzotycznych krajów takich jak Tadżykistan i zdawał z tego relacje w formie wykładów.
Natomiast na studiach miałem świetnego nauczyciela z matematyki, który był niesamowicie surowy oraz często robił kartkówki, będąc jednocześnie człowiekiem noszącym irokez, żartującym oraz dyskutującym o wiedźminie Netflixa. Jednak miał w sobie to coś, ale chyba tylko dla mnie. Dla większości był straszny z tego, co pamiętam.
Więc, jak mówiłem. To bardzo skomplikowane zagadnienie, na temat którego można stworzyć mnóstwo modeli nauczycieli. Ważne jest dopasowanie odpowiedniego nauczyciela do odpowiedniego ucznia.
Eryk Hałas: Czy Twoim zdaniem szkoły powinny zajmować się tematami światopoglądowymi, tzn. pozwalać uczniom i nauczycielom na otwarte przedstawianie własnych stanowisk, wzorców i wartości? Czy lepiej by placówki zachowywały neutralność celem poszanowania wrażliwości oraz stylu życia każdego, kto w szkole się znajduje? Która droga jest lepsza?
Kacper Hajduk: Nie uniknie się takich tematów w szkole. Jesteśmy tylko ludźmi i rozmowy będą się odbywać nawet pomimo deklarowanej apolityczności przez szkoły. Dobrze, że istnieją takie przedmioty jak WOS czy historia, bo tam takie tematy są poruszane i mogą być kontestowane z doświadczeniami z przeszłości.
Niektórzy rodzice posyłają dzieci specjalnie do szkół, które mają przekazywać jakieś wartości. Np. szkoły katolickie. Nie widzę w tym nic zdrożnego, dopóki nie jest przez to łamana wolność uczniów, ponieważ młodociani nie są własnością rodziców, a jedynie są pod ich opieką.
Nie zamierzam mówić zero-jedynkowo, która droga jest lepsza. Mogą istnieć takie szkoły, które są kompletnie apolityczne i takie szkoły, które mają na celu wychowanie w założonym duchu.
Eryk Hałas: „Ja w Twoim wieku miałem ciężej i jakoś przetrwałem”, „Za naszych czasów był porządek w szkole, nauczyciel palnął w łeb linijką i żadnych depresji nie było”, „Ty nie możesz mieć problemów, pójdziesz do roboty, zobaczysz, co to życie!” – jakie mogą być skutki tak ogromnej ignorancji wielu rodziców wobec problemów ich własnych dzieci, wynikających ze szkoły?
Kacper Hajduk: Mnóstwo różnych skutków. Depresja, brak poczucia własnej sprawczości, niemoc, przepracowanie, nienawiść do rodziców i świata i tak dalej i tak dalej. Świat się szybko zmienia i wielu dorosłych może nie nadążać za tymi zmianami.
Są też przypadki, gdzie rodzice stawiają niemożliwe wymagania, aby dziecko uczyło się do czerwonego paska na świadectwie. To się może skończyć przepracowaniem i znienawidzeniem przedmiotów, które byłyby w normalnych warunkach pasją danego dziecka.
Problem tutaj tworzy pruski model w systemie edukacji. Ocenianie na podstawie podstawy programowej i wzorów przyjętych przez nauczyciela dla całej trzydziestoosobowej klasy. Szkoły powinny przyjąć inne modele edukacji, ale to się nie zmieni, jeśli szkolnictwo nadal będzie scentralizowane przez rząd.
Eryk Hałas: Pytanie na koniec. Jak oceniłbyś siedmioletnie działania rządów Zjednoczonej Prawicy w skali od 1 (najgorzej) do 10 (najlepiej), uwzględniając wszystkie znane Ci ich pozytywne i negatywne efekty?
Kacper Hajduk: W tej skali od jeden do dziesięć, dałbym jedno, grube, okrągłe zero.
Ten rząd jest paskudny, zły do szpiku kości i najgorszy w historii naszego kraju. Nie widzę żadnych pozytywnych rzeczy. Nawet efekt wahadła jest dla nas, liberałów i libertarian negatywny. Wszystko, co jest uznawane za ,,pozytywy” tego rządu to są rzeczy podstawowe, które powinien wykonywać każdy normalny rząd. Przykładowo wojna na Ukrainie. Tak powinien postąpić i postąpiłby praktycznie każdy (poza Konfederosją) rząd Polski. Paskudnym pozytywem jest to, że połowa wyborców nienawidzi publicznej telewizji TVP. To jest dobry grunt pod program prywatyzacji tych rządowych mediów.
Uważam wręcz, że byłoby o wiele, o wiele lepiej w związku z pomocą dla Ukrainy, gdyby nasz rząd nie skłócał nas ze wszystkimi krajami zachodu, nie bawił się w łamanie konstytucji i w sojusze z dyktatorem z Budapesztu. Rząd Prawa i Sprawiedliwości wciągnął nasz kraj w paskudną spiralę politycznej wojny na obietnice socjalne. Kiedy rząd rozdaje 500+ i 14 emeryturę oraz obiecuje kolejne gruszki na wierzbie, to opozycja obiecuje, że nie zniesie tego oraz dodaje jeszcze więcej! ,,Mieszkanie prawem, nie towarem” to ostatni bardzo głośny przykład tego, jak opozycja wpadła w tę spiralę.
Musimy jako naród natychmiast przestać w to wierzyć. Musimy obalić w wyborach Zjednoczoną Prawicę, a następnie zmusić opozycję do przyjęcia liberalnego programu, bez rozdawnictwa.