Kiedyś nie do pomyślenia byłoby postulowanie pełnej prywatyzacji służby zdrowia czy szkolnictwa. Dzisiaj głoszenie poglądów, że ludzie sami powinni finansować sobie edukację, leczenie, podobnie jak żywienie czy transport, spotyka się z chłodnym odbiorem. Bardzo duży zakres odpowiedzialności dla wielu okazuje się nie do udźwignięcia. Stąd wybieranie opcji politycznych, chcących utrzymania systemu, który wyręcza ludzi w wielu sprawach.
W lęku przed rzeczywistością, w której trzeba byłoby samemu zapewnić sobie zakres ubezpieczeń jest jeden problem. Czy państwowe instytucje mające nas wyręczać, zagwarantują nam usługi na faktycznie oczekiwanym przez nas poziomie? Praktyka pokazuje, że nie. Doskonałym tego przykładem jest państwowe szkolnictwo, zmuszające nas do wkuwania zbyt dużej ilości mało przydatnej wiedzy. Środowisko wolnościowe nieustannie wskazuje wady nieefektywnego systemu.
Możemy to zobaczyć obserwując działalność inicjatywy SUSSEN (Strajk Uczniowski Sprzeciwiający się Systemowi Edukacji Narodowej), której członkowie angażują się w walkę z absurdami w polskiej edukacji. Chcą zniesienia obowiązku szkolnego – dla wielu jest to postulat radykalny, bardziej niepokojący od pełnej prywatyzacji szkolnictwa. Prawdą jest jednak, że każdemu dziecku, także rodzicom, odpowiada inna forma nauki. Jeden woli uczyć się w szkole, inny w domu. Podobnie jak jeden jest bardziej zdolny z przedmiotów ścisłych, drugi w humanistycznych.
Wolnościowa wizja edukacji
Dziś mamy dla Was wywiad z Kacprem Borysem – prezesem SUSSEN. Lider antysystemowej inicjatywy opowiada o idei wolnej edukacji i patologiach pogłębianych przez polski system nauczania. Niedawno w Poznaniu odbyła się konferencja, na której działacze omawiali problemy, jakie stwarza szkolnictwo kontrolowane przez państwo. Z tej okazji postanowiliśmy porozmawiać z szefem organizacji, który również jest wolnościowcem. Wszystkich zachęcamy do lektury!
Eryk Hałas: Wasza inicjatywa dążąca do zniesienia obowiązku szkolnego małymi krokami staje się coraz głośniejsza. Macie odwagę mówić rzeczy, które dla większości społeczeństwa wydają się czymś co najmniej szalonym. Jak zamierzacie ich przekonać, że brak przymusu szeroko rozumianej edukacji nie musi wpływać negatywnie na przyszłość dzieci?
Kacper Borys: Podstawowym argumentem przeciw przymusowi szkolnemu, to to, że obniża on jakość edukacji. Jeśli zbiera się kilkadziesiąt osób w klasie pod przymusem na lekcję biologii, to siłą rzeczy nauczyciel musi obniżyć poziom do najgorszego ucznia z klasy. To sprawia, że orły z biologii tracą czas i nie mogą się rozwijać. Gdyby nie było przymusu, to zasadniczo dzieci zbierałyby się w klasy na lekcje, które lubią, więc nauczyciel wtedy podwyższa poziom, bo uczy np. tylko kilka osób, ale których dana lekcja interesuje.
Eryk Hałas: Istnieje powszechne przekonanie, że brak obowiązku szkolnego przyczynia się do wzrostu analfabetyzmu, że to pozbawianie dziecka szans na znalezienie dobrej pracy, z zarobkami pozwalającymi na godne życie, że nic ono nie osiągnie bez uczęszczania do szkoły. Jak odpowiadacie na te przypuszczenia?
Kacper Borys: Co komu do tego, co ktoś inny robi? W naszym interesie jest, aby się kształcić (niekoniecznie drogą formalną). Jeśli zdarzy się taka osoba, która z własnej woli postanowiła nie umieć czytać i pisać, to rynek zweryfikuje ją jako nieprzydatną. To jej wybór. Każdy z osobna ma w tym interes, aby zdobywać umiejętności.
Eryk Hałas: Kolejne przekonanie o słuszności szkolnego przymusu wiąże się z socjalizacją. Wielu ludzi uważa, że bez szkoły dziecko stanie się aspołeczne, niezdolne do nawiązywania relacji międzyludzkich, odizolowane i samotne (bez przyjaciół i kolegów). Czy może nie jest tak, że to właśnie szkoła czyni aspołecznym? Wśród ludzi o odmiennych charakterach jak najbardziej można czuć się obco.
Kacper Borys: Nie postulujemy likwidacji szkół, tylko ich prywatyzację i zniesienie przymusu szkolnego. Jeden rodzic (wraz z dzieckiem) ustalą, że dziecko pójdzie do szkoły, a drugi rodzic, że lepiej, gdy zapisze się do grupy harcerskiej. Dzieci same mają potrzebę się „socjalizować”, więc znajdą sobie na to dogodny sposób. Ale piękno w tym jest takie, że bez przymusu szkolnego, dzieci będą chodziły do szkół, których program interesuje, więc szkoły będą pełne pasjonatów. A lepiej chyba socjalizować się z osobą o zbliżonych zainteresowaniach, niż z randomem.
Eryk Hałas: Załóżmy, że jest epoka, w której przymus szkolny nie istnieje. Pojawia się sytuacja, w której dziecko wychowuje się w patologicznej rodzinie. Ona w ogóle nie dba o jego edukację ani rozwój. Rodzice, choć nieodpowiedzialni, przejmują wszystkie role nauczycieli oraz pedagogów. Kuratorzy nie mają nic do powiedzenia. Nikt nie ma prawa ingerować w rodzicielskie metody wychowawcze. Takie dziecko, patrząc obiektywnie, ma bardzo małe szanse na solidną edukację i odnalezienie się w dorosłym życiu. To mocny argument zwolenników utrzymania szkolnego obowiązku. Jak go odpieracie?
Kacper Borys: Zniesienie przymusu szkolnego nie oznacza zniesienia kodeksu rodzinnego. Rodziny patologiczne, słusznie czy niesłusznie, są ścigane, więc rozwiązywanie takich sytuacji nie będzie zależeć od szkoły, tylko od odpowiednich temu problemowi placówek. Poza tym przymus szkolny tworzy i szerzy patologie. Tworzy poprzez to, że dziecko z kryzysem wyciągniętym ze szkoły, stymuluje go poprzez np. używki. Zaś szerzy w taki sposób, że dzieci patologiczne są zmuszane pójść do szkoły, a więc spotkać się z jeszcze zdrowymi uczniami, by ich zarazić swoją patologią. Bez przymusu szkolnego patologie będą istniały, ale będzie ich sumarycznie mniej.
Eryk Hałas: Istnieją kraje, w których nie wprowadzono obowiązku szkolnego, m. in. Papua-Nowa Gwinea, Oman czy Bhutan, ale są to nieliczne przykłady. W znacznej większości państw obowiązek ten jest egzekwowany i nie zapowiada się, by wszystko miało zmierzać w kierunku pełnej liberalizacji. Jak przekonać ludzi do poglądu, że brak regulacji przynosi lepsze efekty w edukacji?
Kacper Borys: Jeśli mam przekonywać rodziców, to mogę powiedzieć im, że dzięki deregulacji szkolnictwa, to oni będą mogli sami decydować o wyborze drogi edukacji dla dzieci. Chyba żaden rodzic nie uważa siebie za mniej kompetentnego niż Ministra Edukacji, który dziecka tego rodzica na oczy nie widział i nie zna jego potrzeb.
Eryk Hałas: Wasza organizacja nie tylko zajmuje się walką ze szkolnym przymusem, ale też pomaga rodzicom, które decydują się na edukację domową swojego dziecka, przejść na alternatywny tryb nauczania. Jakie macie sukcesy w tym zakresie?
Kacper Borys: Nie prowadzimy statystyk, więc nie wiemy. Czasem dzwonią do nas ludzie czy piszą, że chcieliby przejść na domową, a my im mówimy, jak to zrobić.
Eryk Hałas: Niektórzy liberałowie, wolnościowcy proponują zostawienie obowiązku nauki, tzn. dzieci byłyby dalej przymuszane przez państwo do nauki, ale mogłyby się uczyć w dowolnym miejscu bez zbędnych formalności, byle zrealizowały określony materiał, zaliczając egzaminy. Co myślisz o tej metodzie małych kroków, polegającej na stopniowym przekonywaniu ludzi do pełnej wolnej edukacji?
Kacper Borys: Na pewno byłby to stan lepszy od obecnego, ale w żadnym wypadku nie zgodziłbym się, aby było to rozwiązanie docelowe. To rozwiązanie tworzy zbędną biurokrację. Gdyby nie było tej podstawy programowej i obowiązku to nie istniałaby biurokracja, która pilnowałaby, aby te rzeczy zostały dochowane. Jeśli jakiś kretyn nie będzie wykształcony i nie będzie miał kwalifikacji do jakiejkolwiek pracy, to zdechnie na ulicy i jednego kretyna będzie mniej. Serio, ludzie potrafią o siebie zadbać i o swoją przyszłość. Nie jesteśmy małpami.
Eryk Hałas: Czy Twoim zdaniem można być wolnościowcem i opowiadać się za obowiązkiem szkolnym?
Kacper Borys: Nie.
Eryk Hałas: Ile nowych osób przybywa do SUSSEN? Jakie macie struktury? Ilu jest na chwilę obecną chętnych do walki z szkolnym przymusem?
Kacper Borys: W inicjatywie SUSSEN mamy około 17 członków, a w wolontariacie strajkowym około 30 osób. Nie interesują mnie zdania, że to za mało, aby zniszczyć system edukacji, bo kiedyś miałem 0 członków, więc jednak ich przybywa i sytuacja wskazuje na to, że będzie ich przybywało. Rozpoczynamy budowę struktur ogólnopolskich. Mamy już pierwszego Lidera Regionu Wielkopolskiego Patryka Szukałę, który zarządza SUSSEN w tym województwie.
Eryk Hałas: Jakie zainteresowania mają wasi działacze, jeśli chodzi o przyszłość zawodową? Z jakich kursów, książek lub innych form przyswajania wiedzy pozyskują przydatne umiejętności?
Kacper Borys: Musiałbyś sam ich zapytać, bo nie wiem czy mogę zdradzać :). W większości jednak przyciągamy (moim zdaniem) ambitnych i pomysłowych ludzi. Najwięcej ludzi mamy w wieku szkolnym, natomiast mamy też członków w podeszłym wieku. Ciągle się czegoś uczą będąc u nas w organizacji. Nauka wygląda na zasadzie, że osoba, która się na czymś zna, przekazuje wiedzę innym lub czerpiemy wiedzę z Internetu czy książek.
Eryk Hałas: Wielu się przekonuje, że program nauczania w Polsce jest coraz bardziej archaiczny w stosunku do zmieniającego się rynku pracy, mija się z rzeczywistością. Czy jeśli dziecko w nastoletnim wieku nie przejdzie przez pewne etapy, nigdy nie odniesie żadnego sukcesu zawodowego? Czy może ma szansę na lepsze życie prowadząc pełny tryb samouka niż poświęcając się obowiązkom serwowanym przez władzę państwową?
Kacper Borys: Wydaje mi się, że największe szanse na sukces zawodowy mają osoby, które nie tknęły szkoły. Ja niestety ją tknąłem, ale na szczęście już pozostałem człowiekiem jedynie z wykształceniem podstawowym. Proszę popatrzeć na Thomasa Edisona, który był gnojony w szkole za nadmierne zadawanie pytań. Tak więc tam nie wrócił, a w wieku nastoletnim robił takie eksperymenty, że dom wybuchał. To genialny człowiek, który dzięki zatrzymaniu swojej ciekawości świata wynalazł żarówkę, fonograf czy betoniarkę. Ja uważam, że bez szkoły ma się większe szanse na sukces, natomiast jeśli istnieją ludzie, którzy kochają chodzić do szkoły i chłonąć wszelką wiedzę stamtąd, to raczej bardziej wskazana będzie dla nich szkoła. Sęk w tym, aby nie było przymusu.
Eryk Hałas: Jakie wymieniłbyś największe grzechy systemu opartego na szkolnym przymusie?
Kacper Borys: Największe grzechy to: skrajna nieefektywność ekonomiczna systemu, marnotrawstwo pieniędzy, marnotrawstwo czasu młodych ludzi, wstrzymywanie rozwoju młodych ludzi, patologizacja młodzieży i unieszczęśliwianie wielu osób, w tym wówczas mnie.
Eryk Hałas: Co spowodowało, że stałeś się zwolennikiem zniesienia obowiązkowej edukacji? W jakim momencie swojego życia doszedłeś do wniosku, że przymuszanie ludzi do nauki jest pozbawione sensu?
Kacper Borys: Dobre pytanie, bo kiedyś się w ogóle nad tym nie zastanawiałem. To było raczej tak, że najpierw „bezdusznie” przyjąłem ideę libertariańską, a później poznawałem argumenty tych idei. Przymus nie jest bezsensowny tzn. niepotrzebny. On jest po prostu szkodliwy pod względem ekonomicznym, neurobiologicznym i moralnym.
Eryk Hałas: Ostatnie reformy polskiego systemu edukacji pogorszyły psychikę dzieci i młodzieży. Ciężka rywalizacja z rówieśnikami o jak najwyższe stopnie i średnią na świadectwie, by dostać się do dobrego liceum, to już dobrze znane zjawisko. Czy przyczyną tego jest wyłącznie system? Czy może to ambicje niektórych rodziców mających decydować za dzieci, upierających się w przekonaniu, że im wyższe wykształcenie, tym lepsza przyszłość (co nie jest do końca prawdą), uniemożliwiają normalne życie ich własnych pociech?
Kacper Borys: Obwiniam za to w stu procentach szkołę. Szkoła (a właściwiej przymus szkolny) odpowiada za całe zło tego świata. A więc w teorii nie nauczyciele, nie rodzice, nawet nie ministrowie są winni swojej osobowości, która nieraz niszczy potencjał młodych ludzi. Tak zostali wychowani przez system. Dlatego sztuką jest wyrwać się z systemu i dołączyć do tego procenta odszkolnionych, którzy kiedyś zadadzą klęskę tej pladze.
Eryk Hałas: Co na koniec wywiadu chciałbyś przekazać uczniom i ich rodzicom?
Kacper Borys: Uczniom chcę przekazać, że życie jest piękne. Widzę jak wielu młodych ludzi jest otępiałych przez system. Widzę jak polska młodzież nałogowo pali i pije. Widzę tą patologię. Widzę ten brak szacunku do innych ludzi. Widzę tą niechęć do życia i ciągłe niewyspanie. Po prostu system was zniszczył. Natomiast kiedy kontrastuję ten obraz patologicznej młodzieży ze szczęśliwymi, ciekawymi świata dziećmi, to spieszę, aby oni takimi patusami się nie stali. System trzeba zniszczyć czym prędzej, bo szkoda mi tych małych, szczęśliwych dzieci. Rodzicom chcę przekazać, aby dali swoim dzieciom wolność całkowitą. Rodzice obawiają się, że gdyby ich pociechy miały wolność, to grałyby na komputerze do 3:00 w nocy, przeglądały TikToka godzinami i żarłyby maka. Chcę takim rodzicom oznajmić, że mają rację. System ich tak zniszczył, że teraz muszą osiągnąć dno. Gdy jednak osiągną to dno uszkolnienia, już więcej tam nie wrócą i niczym małe, szczęśliwe dzieci z powrotem zaczną być ciekawi świata.