195 dni pozostało do Amerykańskich „midterms”, czyli do pierwszych federalnych wyborów od czasu wyboru nowego prezydenta Joe Bidena. Demokraci nie przegłosowali (na całe szczęście), żadnej flagowej ustawy przez minione prawie dwa lata, poza jednym pakietem infrastrukturalnym. Joe Biden nie umorzył kredytów studenckich wszystkim Amerykanom, nie zdołał podwyższyć płacy minimalnej na poziomie federalnym, czy też poszerzyć dostępu do darmowych przedszkoli i studiów. Brak konkretnych działań ze strony jego administracji, ale także i porażki na arenie międzynarodowej (wyprowadzenie wojsk z Afganistanu) wpływają na notowania 46. Prezydenta USA. Joe Biden osiągnął najniższą średnią w historii notowań, niższą niż jego poprzednik Donald Trump.
Dlaczego te wybory są takie ważne? 8ego Listopada zostanie wybranych 435 reprezentantów do Izby Reprezentantów i 35 senatorów. Izba niższa Kongresu ma 435 reprezentantów, a Senat 100. W Izbie reprezentantów demokraci mają małą większość 222 – 213, w Senacie natomiast jest 50 – 50 z głosem decydującym wiceprezydent Harris, Demokraci mają większość 51-50. Patrząc jak układała się historia dla demokratycznych prezydentów, nie mam dobrych wieści dla Joe Bidena.
Barack Obama w 2010 roku, w swoich pierwszych wyborach po objęciu urzędu stracił 63 reprezentantów i 6 senatorów, tym samym republikanie przejęli Izbę Reprezentantów (przed 2010 rokiem, D 256 – 179 R, po 2010 roku D 193 – 242 R). Notowania Obamy na 195 dni przed wyborami były dużo lepsze niż Bidena, obecnie. Praca Baracka Obamy była oceniana pozytywnie przez 48.5% Amerykanów, negatywnie oceniało go 45% badanych. Pracę Bidena pozytywnie ocenia średnio 42%, negatywnie 53%.
Cofnijmy się jeszcze bardziej w czasie do prezydentury Billa Clintona. W pierwszych wyborach (1994 rok) po objęciu urzędu Clinton stracił 54 reprezentantów i 10 senatorów. Clinton był dość popularnym prezydentem (jeszcze na tym etapie) z jego pracy zadowolonych było 59% amerykanów, negatywnie oceniało go 39%, pomimo to Demokraci stracili większość w obu izbach.
Po Drugiej Wojnie Światowej partia urzędującego prezydenta średnio traciła 26 miejsc w Izbie Reprezentantów i czterech senatorów. Zakładając scenariusz uwzględniający średnią Demokraci stracą większość w obu izbach, ale ten scenariusz wydaje się pozytywnym (dla Bidena).
Na dzień dzisiejszy Republikanie mają średnie poparcie 46%, a Demokraci 42%. W 2010 roku na 195 dni przed wyborami Republikanie mieli 43% poparcia, a Demokraci 42%. Te badania są najbardziej istotne, średnia tych badań już na 195 dni przed wyborami jest nam w stanie powiedzieć wiele, przeważnie błąd statystyczny jest niewielki i działa na korzyść lidera tych sondaży. W historii również opinie ludzi nie zmieniały się na tak krótko przed wyborami na korzyść urzędujących prezydentów, biorąc pod uwagę historię i obecną sytuację, Biden ma małe szanse na odbicie się od dna.
Według mnie dla Bidena bardzo pozytywnym scenariuszem będzie starta tylko 26 miejsc w Izbie Reprezentantów. Opierając się na historii i własnych wyliczeniach uważam, że Biden straci ok. 50 – 60 reprezentantów, co do Senatu Biden stracić może maksymalnie 4 miejsca (w pozytywnym scenariuszu dla Republikanów), patrząc realistycznie Demokraci stracą 2 miejsca w nadchodzących wyborach. Utrata więcej niż 60 miejsc Demokratów może być dla nich niepokojąca, gdyż większość potrzebna do obalenia weta prezydenckiego to 290 głosów. Republikanie potrzebują odbić 77 miejsc, aby mieć tak zwaną super większość (w historii partie rządzące traciły nawet więcej niż 77 głosów, ale miało to miejsce w końcówce XIX w i na początku XX w), na tym etapie wydaje się to niemożliwe, ale pozostało nam jeszcze 195 dni do wyborów i wiele może się wydarzyć.
Philippe M. Poniatowski