Dopiero co w Rzeczpospolitej natknąłem się na ciekawy felieton p. Tomasza Krzyżaka, z tytułową tezą jakoby “antyszczepionkowcy” wygrali. Przejawem tego zwycięstwa ma być gremialna rezygnacja członków rządowej rady medycznej oraz niechęć środowisk politycznych do wdrażania szczepionkowych obostrzeń.
Szczęśliwie nie podzielam tezy o zwycięstwie antyszczepionkowców. I dobrze, bo dostępne szczepionki na COVID-19 są jednym z najwybitniejszych osiągnięć nowoczesnej medycyny, skutecznie ratując wielu pacjentów przed ciężkim przebiegiem tej choroby.
Natomiast rozumiem w pewnym sensie zaistniałe rozgoryczenie związane z niedostateczną wyszczepialnością, niedostatecznym zaufaniem do szczepień itp. Z przykrością odnotowuje że te uczucia wiążą się też z rozczarowaniem co do braku obostrzeń, odgórnej segregacji sanitarnej itp., ale cóż: pozostaje zadać pytanie skąd ten wzrost posłuchu u ruchów “antyszczepionkowych” (które chyba dla p. Krzyżaka obejmują nie tylko tych zaprzeczających dobroci szczepionek, ale też tych którzy po prostu domagają się by uczestnictwo było dobrowolne). A pytanie “dlaczego anty-szczepionkowcy wygrali?” pojawia się często w różnych środowiskach. Czasem z głosem niedowierzania, jak tak głupi postulat mógłby coś wygrać.
Dlaczego wygrali?
Otóż ta nierozwiązywalna zagadka jest dla mnie cholernie prosta. Ruch anty-szczepionkowy nie ma przecież żadnych naukowych argumentów na poparcie swoich tez (o istotnej szkodliwości czy nieskuteczności szczepionek) ani nie ma wsparcia czynników oficjalnych porównywalnego do ruchu pro-szczepionkowego, więc rozsądne jest założenie że ruch anty-szczepionkowy nie jest silny lecz to ruch pro-szczepionkowy popełnił 3 błędy niszczące jego siłę i wiarygodność.
Po pierwsze: Ruch pro-szczepionkowy łączy słuszne tezy o dobroczynności szczepionek z rozmaitymi zamordystycznymi postulatami dotyczącymi nakazów, zakazów, obostrzeń itp; Od ograniczenia wstępu do barów i teatrów, przez rządowe certyfikaty aż po mandaty za nie-przyjęcie szczepionki. Takie de facto pro-przymusowe postulaty budzą skrajną nieufność; W końcu jeśli szczepionka jest dobra, to nie trzeba ludzi do niej przymuszać groźbami ze strony czynników oficjalnych
Po drugie: Ruch pro-szczepionkowy, wchodząc w skład szerszego ruchu wymachującego sztandarem zdrowia publicznego skompromitował się doszczętnie broniąc wszelkich lockdownów, zamykania barów, „częściowych lockdownów”, „to nie jest lockdown ty szurze, bo niektóre biznesy wciąż są otwarte” itp. Do tego stopnia że Elona Muska, który chciał produkować samochody w swojej fabryce we Fremoncie w 2020 roku, zaczęli traktować jako wroga publicznego a zachwalali rozmaite programy wsparcia socjalnego. No gdy (w chyba wszystkich krajach) demonizują produktywnych członków społeczeństwa a jednocześnie głosują na „bony turystyczne”, „stimulus checki” itp, to siłą rzeczy budzą nieufność.
Po trzecie: Ruch pro-szczepionkowy mocno nadwyrężył swoją wiarygodność wyolbrzymiając zalety szczepionek. Jak prof. Horban powiedział, „zaszczepieni przeciwko COVID-19 nie będą zarażali, bo nie będą zakażeni”, mimo że nie miał ku temu żadnych podstaw. Oczywiście, warto się szczepić, bo znacznie zmniejsza to prawdopodobieństwo tak zakażenia, jak i ciężkiego przebiegu choroby, w razie zakażenia, ale nie warto wciskać ludziom ciemnoty, zwłaszcza takiej którą są w stanie zweryfikować „gołym okiem”.
Być może gdyby polem „walki”, (debaty), była skuteczność szczepionek, to anty-szczepionkowcy byliby bez szans, w końcu na poparcie swoich tez nie mają żadnych argumentów farmaceutycznych czy medycznych; Ruch pro-szczepionkowy w mojej opinii mocno podłożył sobie nogę rozszerzając pole walki na temat etyki, obostrzeń, polityki publicznej, ograniczania praw osobistych itp.
Czemu nie angażuję się?
Sam raczej udziału w debacie na temat szczepionek nie biorę. Nie angażuję się a wręcz unikam tego tematu. Farmacja nigdy nie była moją pasją. Ufam mojemu lekarzowi więc w pierwszym możliwym terminie przyjąłem dwie dawki Moderny i trzecią przypominającą dawkę Pfizera. Sprawy zdrowotnych konsekwencji szczepienia jednak nie poruszam – uważam że to zagadnienie dla lekarzy lub farmaceutów – skupiam się ewentualnie na zagadnieniach na styku politycznych i etycznych, a więc na przykład czy rząd ma prawo zawiadywać zdrowiem obywateli i zobowiązywać ich do przyjęcia szczepionki. Na ten temat oczywiście udzielam konsekwentnie odpowiedzi przeczących odmawiając politykom jakiejkolwiek legitymacji w tej dziedzinie.
Kiedyś na naszym profilu na “Facebooku” umieściliśmy dwa posty o szczepionkach, oba bardzo pozytywne dotyczące sukcesów akcji szczepień na Malcie i w Wlk. Brytanii, gdzie dzięki wyszczepieniu liczba zgonów na COVID-19 podczas fali w 2021 roku była znacznie niższa niż w 2020 mimo podobnej liczby zakażeń, ale i ten temat przestaliśmy podnosić.
Fakt że pan Zuckerberg jest generalnie nie życzliwy dla zasięgu postów podnoszących temat szczepienia, też nie zachęca zwłaszcza że ta tematyka zdaje się ma już dość swoich “maniaków” i my nie musimy się do tej “monomanii” zapisywać. Kto chce się dowiedzieć o zaletach i wadach szczepienia, niech posłucha doktorów a nie śmieszków i komentatorów politycznych. Ja mogę tylko zapewnić że prawie każdy rozsądny doktor odpowie że warto się szczepić, więc idźcie się szczepić jeśli tego nie zrobiliście.
Czy rzeczywiście wygrali?
Przegrał rząd, to nie ulega wątpliwości. Rząd z resztą przegrywa na wielu odcinkach, i akurat rozpad ciała eksperckiego legitymizującego politykę zdrowotną jest jego najmniejszym sukcesem. Ale antyszczepionkowcy w mojej ocenie wcale nie wygrali. Ostatecznie większość Polaków przyjęła swoje szczepionki, a wczoraj (piszę to 27 stycznia) 160 tysięcy kolejnych przyjęło swoje dawki.
A jeśli szczepionkę od rządu przyjmują ludzie którzy nie lubią rządu, to czyż szczepionka potrzebuje większego zwycięstwa? Jedynie takiego by liczba zaszczepionych dalej rosła. Z optymizmem więc patrzmy w przyszłość, życzmy Polakom dobrego zaszczepienia, a rządowi braku uprawnień w tej kwestii!
Maciej Kamiński