Nawet komuniści twierdzą, że ich poglądy są wolnościowe. Jednak błędem w takim myśleniu jest odwoływanie się do fałszywej dychotomii.
Każdy dziś prezentuje się jako pewnego rodzaju wolnościowiec, nawet politycy etatystycznego PiSu to robią. Wolność i liberalizm – jako pustosłowie, do którego definicji ludzie dokładają, co tylko chcą – najzwyczajniej w świecie sprzedaje się we współczesnych czasach. Zwolennicy niekończących się zamknięć gospodarki powołują się na “wolność od zakażeń”, postulując bezwzględny nakaz zakrywania twarzy na dworze, karany grzywną. Po czym nie stosują się do niego na OSK, kierowani etyką sytuacyjną; a nie absolutną, uniwersalną. Niektórzy tradycjonaliści wyśmiewają wolność jako wartość, lecz nie ma co się temu dziwić, gdy reprezentować ją chcą antywłasnościowi squattersi i progresywni zwolennicy całkowitego subiektywizmu w spojrzeniu na świat. Celowo lub nie, mylą austriaków ze zwolennikami egalitaryzmu o postępowym zabarwieniu, bo oba te stronnictwa nazywają się wolnościowymi.
Możemy uznać za oczywiste, że nikt nigdy nie będzie w 100% wolnym człowiekiem. W dużym stopniu ograniczają nas skutki osobistych zobowiązań, wydarzeń z przeszłości, uwarunkowań zewnętrznych, wychowania, normy kulturowe, genetyka i tym podobne. Dlatego wyznaczając dychotomie na różnych płaszczyznach, w teorii jesteśmy w stanie wyszczególnić wolność rzeczywistą – aktualną i wolność potencjalną. “To, co mogę zrobić w danym momencie”, pozornie odróżnia się od “tego, co człowiek w ogóle może zrobić, niezależnie od obecnie panujących warunków”.
Widzicie tu pewną sprzeczność, pewien paradoks? “Maksymalny zakres możliwości jednostki ludzkiej” wcale nie musi stać w sprzeczności do naszych obecnych “dostępnych ścieżek”. Zamiast stawiać między tymi dwoma pojęciami znak nierówności i układać je na przeciwnych stronach osi, zacznijmy postrzegać wolność aktualną jako część wolności potencjalnej. Zbiór A należy do zbioru B. Konstrukt myślowy, znany jako “całość możliwości ludzkich, nie będąca ograniczana technologią, ustrojem w państwie etc.” nie ma prawa zaistnieć bez zdefiniowanego zjawiska wolności obecnej.
Z tego powodu nie mogę uznać słuszności utopijnego spojrzenia na człowieka. Wolnego od egoizmu – indywidualne dążenia jednostek zawsze będą istnieć, lepiej lub mniej maskowane. Niekończącą się spiralę “co by było, gdyby” uważam za myślenie życzeniowe, nieefektywne i bezproduktywne w swej naturze. To idea jest dla człowieka, nie człowiek dla idei. O ile pewnego rodzaju “latarnia na horyzoncie” może się przydać jako motywacja, to wiara w osiągnięcie nierealnego stanu rzeczy, typu zniszczenie jakichkolwiek śladów kapitalizmu na świecie, pokonanie wirusa… prowadzi donikąd, bo ta latarnia to Słońce, a my płyniemy łodzią.
Źródła:
https://www.open.edu/openlearn/ocw/mod/oucontent/view.php?printable=1&id=1747
Max Cegiełka