Dziś na tapet weźmiemy kolejną z podstaw szkoły austriackiej, a mianowicie: teorię użyteczności krańcowej.
Punktem wyjścia dla tej teorii jest wynikająca z ludzkiego działania hierarchia potrzeb. Faktem jest, że przy nieograniczonej ilości dóbr oraz czasu człowiek dążyłby do zaspokojenia wszystkich potrzeb jednocześnie, lecz jedną z nieobalalnych prawd naszej rzeczywistości jest zasada ograniczoności dóbr, która stoi w opozycji do wspomnianej wcześniej nieograniczoności potrzeb.
Jak zapewne pamiętacie z poprzedniego wpisu, hierarchia potrzeb jest skrajnie subiektywna, u każdej osoby jest inna, a użyteczności, jaką dane dobro ma dla jednostki, nie da się bezpośrednio porównywać. Takie porównania umożliwia na przykład pieniądz w trakcie transakcji, gdyż gdy dochodzi do kupna, sprzedaży bądź zwykłego barteru, oznacza to, że dobro, z którego rezygnujemy, ma dla nas w danym momencie niższą wartość (użyteczność) niż to, które otrzymujemy.
Oczywiście wartościowanie nie jest czymś stałym i może się dynamicznie zmieniać wraz z preferencjami, jak i potrzebami jednostki. Świadczy o tym słynny już przykład wody i diamentu. Mianowicie: będąc na pustyni i cierpiąc z odwodnienia wodę, która uratowałaby nam życie, wartościujemy znacznie wyżej niż najdroższy na świecie diament, a wynika to z prostego faktu, że w takiej sytuacji nie zda się on nam na nic, podczas gdy woda ma dla nas wręcz krytyczne znaczenie. Pozostaje jednak pytanie, czy na takiej decyzji jest się stratnym. Otóż nie, jednym z warunków podjęcia decyzji (przy założeniu, że jest ona dobrowolna bez zewnętrznej groźby użycia przymusu) jest fakt, że taka decyzja musi być korzystna dla osoby, która ją podejmuje, inaczej po prostu nie miałaby ona miejsca.
Kolejną ważną do zapamiętania sprawą jest fakt, że to samo dobro może mieć różną wartość w zależności od jego ilości, którą posiadamy bądź konsumujemy. Pierwsza jednostka dobra na wartość najwyższą w porównaniu do każdej kolejnej. Przykładowo: jedząc sushi, w miarę, jak konsumujemy każdy kolejny kawałek, jesteśmy coraz bardziej pełni, więc w pewnym momencie dojdziemy do takiej ilości, gdy konsumpcja kolejnego kawałka ma wartość zerową lub nawet ujemną.
Jednym z ojców tej teorii był założyciel szkoły austriackiej Carl Menger, który opisał tę teorię w pracy „Zasady ekonomii”, po którą cieplutko polecam sięgnąć w celu pogłębienia wiedzy na ten temat.
Autor: Michał Dulewicz