Spis Treści
Stracone pokolenia przez pruski model edukacji
Świat, który nas otacza, zmieniał się od zawsze. Mieliśmy w historii rewolucje przemysłowe, technologiczne czy obyczajowe, popychające nasze życie do przodu. Kiedyś leworęczność była uważana za upośledzenie, dziś nikomu do głowy taka teza nie przychodzi i używa tej ręki, która jest silniejsza i którą najlepiej się pracuje. Kiedyś chodziliśmy do budek telefonicznych by móc skontaktować się z najbliższymi nam osobami. Teraz telefon komórkowy z tysiącem funkcji, od Messengera do aplikacji McDonalds jest podstawą w życiu niemal każdego z nas.
Jedzenie zamawiamy przez Internet, zebrania pracownicze organizujemy na Zoomie, a przesyłki odbieramy bezpośrednio w Paczkomatach. Życie w świecie staje się prostsze i tańsze dzięki liberalnemu podejściu do spraw społecznych, a przede wszystkim myśleniu kreatywnemu, które w parze z technologiczną wszechstronnością dostarcza nam usług na jak najwyższym poziomie. Istnieje niestety jedna rzecz, którą mimo gwałtownych przemian na świecie wciąż zastajemy w rzeczywistości i nadal znajduje niemałe poważanie. Jest nią XIX wieczny model edukacji wywodzący się z Prus.
Wielu z nas zauważa pewne błędy obecnego systemu edukacji. Nie zdajemy sobie jednak sprawy jak bardzo przestarzały jest system szkolny. Nieświadomie podporządkowujemy się mu, kiedy jesteśmy dziećmi, potem zapominamy o wadach szkolnictwa i pozwalamy żeby nasze dzieci przechodziły przez to samo.
Poza nakładanym przez państwo obowiązkiem szkolnym, problem jest też w kadrach nauczycielskich, w których nie brakuje osób wierzących uparcie że pruski model jest jedyną słuszną drogą, zapewniającą nam dobrą przyszłość. Rzeczywistość pokazuje zupełnie co innego.
Chcieliśmy dobrze, wyszło jak zwykle
Zamiast prowadzić nasze dzieci do stabilnego, szczęśliwego i wszelkiego wymarzonego przez nich życia, pruski system edukacji wywołuje skutki odwrotne do zamierzonych – to życie im paskudzi. Jest mnóstwo wad tego systemu, jednak biorąc pod uwagę komfort jednostki ludzkiej na społecznej płaszczyźnie. Wymienię jednak najważniejsze problemy opresyjnego systemu szkolnictwa:
- Odbieranie człowiekowi każdego możliwego czasu nielubianymi i nieprzydatnymi wzorcami nauczania.
- Osadzanie człowieka w niekorzystnym dla niego środowisku.
- Tresura i presja na jak najlepsze stopnie i niezdrową rywalizację.
- Obniżanie motywacji do zdobywania wszelkich zasobów wiedzy i podejmowania samodzielnych decyzji.
- Nieprzygotowanie człowieka do potrzeb i warunków współczesnego świata.
Kształcimy więc tak samo jak w XIX wieku osoby bierne, posłuszne systemowi, wykonujące polecenia konkretnych osób.
Edukacja kreatywna i zgodna z naszym indywidualnym interesem jest pobożnym życzeniem, a dodatkowy ucisk ze strony rodziców, również pokładających nadzieję w przestarzały model ucina młodym ludziom skrzydła. Proces ten trwa od wielu pokoleń. Masa obowiązków, nacisk na wysoką średnią na świadectwie, wymuszanie dyscypliny za wszelką cenę, organizacja zajęć niezgodna z naszymi oczekiwaniami – to wszystko powoduje, że przestajemy być samodzielni, otwarci i zaradni, a stajemy się zniechęceni do życia, schematyczni i oporni wobec nowości. Dlatego w tytule artykułu określam ofiary przymusowego pruskiego systemu szkolnictwa jako pokoleniem straconym.
Paradoksem nauczycieli wymagających od nas sumiennego wchłaniania informacji jest to, że przekazywana przez nich wiedza nie sprawia, że nasze życie staje się łatwiejsze a my szczęśliwsi, lecz stajemy się bezradni wobec problemów dotyczących nas samych. Potencjał jaki mieliśmy w sobie zanika i wydaje się niemożliwy do odzyskania.
Bycie w szkole walką w klatce
Hiszpański psycholog Aquilino Polaino-Lorente zwrócił uwagę na zjawisko nieuzasadnionego wzmacniania poczucia winy u dziecka. Wszelkie szkolne porażki generują brak zaufania we własne możliwości, poczucie odpowiedzialności za nieprawidłowe relacje w rodzinie, a szczególnie mniejsza aktywność i zainteresowanie światem zewnętrznym. Działania młodego człowieka po długotrwałym przebywaniu w środowisku szkolnym nie są już spontaniczne, nie wynikają z naszego naturalnego oswojenia z rzeczywistością, lecz schematyczne i służą jako parasol ochronny przez społecznym napiętnowaniem. Końcowym efektem tych nastrojów może okazać się targnięcie się na własne życie.
Ludzka natura jest na tyle złożona, że nie jesteśmy w stanie zaprogramować człowieka tak, by działał według jednego wzorca, systemu wartości całe życie. W pedagogice występuje pojęcie ucznia o dużej emisyjności. Charakteryzuje się on wysoką energią fizjologiczną, która wymaga dużego pola do popisu by móc ją wykorzystać na tyle, by młody człowiek odczuwał zaspokojenie. Tradycyjne metody wychowawcze jak krzyki ze strony konserwatywnego nauczyciela, kary, uwagi, skargi wobec prawnych opiekunów nie będą skuteczne wobec naturalnych skłonności takiego ucznia. Wszelkie przejawy niezadowolenia są sprzeczne z osobistymi potrzebami ucznia, który tym większy będzie stawiał opór, im większa będzie presja ze strony otoczenia. Mimo, że istnieją uczniowie o przeciwnych cechach w stosunku do ucznia z poziomem dużej emisyjności, nie jest słuszne stosowanie identycznych metod w stosunku do każdego młodego człowieka. Wszystko zależy od możliwości przetwarzania informacji przez nauczanego. Do tego potrzeba warunków, w których każdy miałby możliwość swobodnego odtwarzania.
W kwestii właściwego pola do popisu interpretowanego jako miejsca do swobodnego przejawiania działań oraz dostępu do narzędzi ułatwiających kreatywność, warto zaznaczyć, że na naszą niekorzyść w procesie kształcenia wpływa nie tylko kadra pedagogiczna i nauczycielska, lecz rówieśnicza. Ktoś przytoczy argument, że człowiek jest istotą społeczną, więc od najmłodszych lat należy zapewnić mu właściwą socjalizację, dlatego szkoła jest w jego życiu niezbędna. Tylko co ma szkolnictwo do prawidłowej socjalizacji? Czy właściwych ludzi spotykamy wyłącznie w szkole?
Naukowcy z Uniwersytetu Warwick w Wielkiej Brytanii przytoczyli badania, z których wynika, że przemoc ze strony szkolnych rówieśników jest porównywalna z przemocą domową. Przebadano ponad 1 tys. dzieci z USA i aż 4 tys. z Wlk. Bryt. Projekt badawczy dotyczył związku między przemocą wśród szkolnych rówieśników oraz otoczenia domowego a czynnikami obniżającymi zdrowie psychiczne, w okresie dzieciństwa. Wyniki pokazały, że ofiary przemocy ze strony rówieśników częściej borykały się z problemami zdrowia psychicznego, niż osoby doświadczające przemocy w domach. Znęcanie się w szkole było doświadczane częściej jak w atmosferze rodzinnej. Co więcej, dr. Dieter Wolke podkreślił, że nie należy bagatelizować doświadczanej przemocy w szkole, gdyż jej skutki wychodzą na światło dzienne w późniejszym okresie rozwoju człowieka.
Ktoś odpowie, że „no ale nie chodzisz do szkoły by się uczyć tylko by mieć w życiu dobry start. Nauka ma być Twoim głównym celem a nie koledzy.” Zdanie to można określić wyłącznie skrótem: „XD”. Pomijając fakt, że człowiek potrzebuje warunków do rozwoju właściwych dla jego działania i stabilności psychicznej, należy ponadto wykluczyć teorię, jak gdyby pęd za nauką był tożsamy z przyszłym dobrem psychicznym dziecka, przekładającym się na zawodowe, materialne sukcesy. Samo nakierowanie na naukę w imię „Twojego dobra” nie sprawi, że dziecka nie dotkną problemy z zewnętrznego otoczenia. Nauka zaś nie jest wartością samą w sobie.
Stresogenna atmosfera osłabia samopoczucie młodych ludzi. Widać to po problemach ze snem. Problem ten obrazują badania przeprowadzone przez naukowców Śląskiego Uniwersytetu Medycznego. Przeprowadzono je wśród uczniów szkoły średniej w wieku od 16 do 19 lat. Aż 34,8% z nich oceniło u siebie ilość stresu jako dużą lub bardzo dużą i osiągali gorsze wyniki w kwestii oceny jakości snu od uczniów uodpornionych na stres. Tych lepiej radzących sobie z niekorzystnymi napięciami była zaledwie połowa (52,7%). Jako przyczyny stresu wskazano m.in. problemy z nauką (20,3%) oraz otoczeniem szkolnym (16,5%). Innymi przyczynami były też problemy rodziną, niechęć do szkoły, smutek oraz problemy niełatwe do rozwiązania. Badacze na podstawie danych doszli do wniosku, że występowanie wśród młodzieży stresu jest zbyt częstotliwe i należy szukać wszelkich metod, by stres redukować, co wpłynęłoby na lepszy sen.
Zerknijmy do badań przeprowadzonych przez Fundację Dajemy Dzieciom Siłę. W 2015 roku na telefon zaufania dla dzieci i młodzieży dzwoniło codziennie od dwóch do trzech młodych osób poniżej 18 roku życia. Zwierzały się one nie tylko z myśli samobójczych, ale nie kryły się też z tym, że podejmowały w tym zakresie próby. W 2016 było ich już od pięciu do sześciu, w 2017 osiem, w 2018 czternaście, a w 2019 liczba dzwoniących wzrosła do siedemnastu. Co więcej, opresji w postaci przemocy rówieśniczej doświadcza aż 6 na 10 dzieci.
Zasoby wiedzy a pobożne oczekiwania
Może zadajmy sobie pytanie jaki jest sens kultywowania tej edukacyjnej męczarni? Hodujemy ludzi o horrendalnie wysokich poziomach pesymizmu, niezadowolonych z życia, pozbawionych nadziei na jakąkolwiek poprawę własnego losu, zdemotywowanych, a przez to niechętnych do podejmowania aktywności, obojętnych wobec pojawiających się alternatyw. Ignoranci, uważający te problemy za wyolbrzymione powiedzą: „Dzięki temu moje dziecko będzie umiało poradzić sobie w życiu. Stanie się silne i samodzielne. Nie zawsze wszystko wszystkim pasuje, no, mi też nie pasowało, ale nauka to potęgi klucz”.
Czy bycie ambitnym za wszelką cenę popłaca? Czy człowiek wchłaniający systematycznie każdą wiedzę w szkole ma zagwarantowane udane życie zawodowe i finansowe? Rzeczywistość niestety tak nie wygląda. To, że przepchniemy nasze dzieci przez wszelkie możliwe etapy edukacji, nie znaczy, że na pewno odnajdą się we współczesnym świecie, a przez to szczęście ich nie opuści. Tu pojawia się problem karmienia młodych ludzi wizjami erudyty żyjącego długo i szczęśliwie niczym król i królowa. Przestarzały oraz przeładowany program nauczania ma coraz mniej wspólnego z wymaganiami stawianymi przez rynek.
Pracodawcy niechętnie akceptują wartości edukacyjne szkół i ich nauczycieli, którzy działają według pruskiego wzorca. Uważają je za niewystarczające i proponują naukę tych przedmiotów, które odpowiadają ich zapotrzebowaniom. Dzięki temu mogliby młodym zaoferować stabilne zatrudnienie. Niestety szkolnictwo ignoruje ich potrzeby, zamykając się wciąż w archaicznych schematach. Niezbędna jest współpraca między placówkami edukacyjnymi a pracodawcami, by dziecko było wyposażone zarówno w pozytywne wartości społeczne, jak i wiedzę, która w codzienności będzie mu niezbędna.
W badaniach P. Teresy i P. Małgorzaty Piecuchów, dotyczących sytuacji młodych ludzi na rynku pracy można dostrzec smutny obraz młodego, ambitnego i głodnego wiedzy pokolenia. Kiedy młodych spytano, jak oceniają własną sytuację w rynkowych realiach, aż 62% powiedziało, że jest zdecydowanie zła. 14% – bardzo zła, co ciekawe, tylko 2% uważa, że jest w bardzo dobrym położeniu. Aktualnie młodzi są wykształceni czterokrotnie lepiej od ich rodziców. Niestety nawet skończone studia nie gwarantują im lepszego bytu, ani nawet stabilności życiowej. Wymaga się od nich doświadczenia zawodowego, a umowy jakie im się ewentualnie oferuje są krótkoczasowe. Co się okazuje, bardzo rzadko są przedłużane. Wieloletnie oczekiwania rodziców, od podstawówki aż do etapu studiów wyższych pryskają więc jak mydlana bańka.
Nie twierdzę, że wiedza teoretyczna, humanistyczna czy jakakolwiek inna jest bezwartościowa. Jeśli człowiek odczuwa sens przyswajania wiedzy o klasycznej literaturze, historii Starożytnej Grecji albo reakcjach chemicznych, jak najbardziej może, a nawet powinien rozwijać się w wybranej przez siebie dziedzinie. Jednak po co obciążać umysły młodych ludzi wszystkimi informacjami? Jaki jest sens przymusowego wpajania informacji, które dziecko z trudem przyswoi z uwagi na odmienne zainteresowania, a jeśli już to zapomni je natychmiast po napisaniu kartkówki lub sprawdzianu?
Ponadto, pracodawcy nie będą od świeżaka debiutującego na rynku oczekiwać wszechstronnej wiedzy i interesowania się wszystkim co żyje, istnieje i się rusza, lecz konkretnej wiedzy, której wykorzystanie przyniesie ich firmom zysk. Popyt na wszechstronną wiedzę, co pokazuje większa niż kiedyś liczba studentów w Polsce, niekoniecznie musi być drogowskazem prowadzącym do wygodnego życia i błyskotliwej kariery. Nie ma żadnego uzasadnienia dla szkalowania osób decydujących się na wykonywanie przez całe życie typowych zawodowych czynności typu piekarz, kierowca, malarz czy budowlaniec. Jeśli te zawody dają im stabilność finansową, szczęście i satysfakcję, ciężko znaleźć powody do zmartwień, a już absurdalne jest oskarżanie o lenistwo, brak ambicji czy kompetencji.
Podsumowanie
Ciekawi świata młodzi ludzie skazywani są automatycznie na życie w dżungli, gdzie zatracają swoje człowieczeństwo, prawdziwe „ja”, autentyczną tożsamość. Przez to poddawani są ciągłym fazom antyrozwoju, aż w końcu bezradność i brak zdolności właściwej interpretacji świata skutkują zagubieniem się w wielkim świecie.
Człowiek w podtrzymywanym od kilkuset lat modelu pruskim jest z góry stracony. Przestarzały wzór edukacji nadmiernie reguluje jego naturalne bodźce, nie pozwala być kreatywnym, zabija ciekawość, zmusza do myślenia schematycznego, demotywuje w przypadku jakichkolwiek porażek, narzuca materiał do nauki nie pytając go o zgodę ani nawet nie podając przykładów sprawdzalności zagadnień w praktyce, przemilczając korzyści. W efekcie tego mamy do czynienia u młodych z:
- Nerwicą lękową
- Nadmiernym stresem
- Brakiem wiary w siebie
- Zniechęceniem wobec nauki i jej nowości
- Poczuciem winy
- Opornością wobec aktywności
- Poczuciem braku sensu życia
- Bezradnością wśród problemów rzeczywistości
Kim jest taka jednostka? Nie podmiotem decydującym o swoim życiu, nie wolnym organizmem ponoszącym odpowiedzialność za własne wybory. Jest przedmiotem służącym do zaspokajania potrzeb oraz ambicji innych jednostek (nauczycieli, rodziców), a także gąbką z której wyciska się ostatnie krople wody i zostawia z niczym. Z takich jednostek w społeczeństwie nie będzie przyszłości. Trudno będzie o innowacje, nowoczesne odkrycia czy jakiekolwiek atrakcje z powodu nabytej bierności, pesymizmu i niechęci do działań.
By uratować przyszłe młode pokolenia przez opresją i uciskiem ze strony pruskiego modelu szkolnictwa, należy ten model natychmiast wyeliminować oraz traktować w przyszłym czasie jako przeżytek. Jak wyglądałoby życie każdego z nas gdybyśmy nie musieli przechodzić przez system tortur w okresie naszej edukacji? Gdyby formuła nauczania była dostosowana do naszych potrzeb, możliwości i wymagań, nasz stosunek do rzeczywistości byłby zupełnie inny. Jeśli nieprzyjazne nam wzorce zniechęcają nas do życia i działań, przeciwne im wywołają skutek odwrotny.
Warunków edukacji opartej na faktycznym rozwoju jednostki jest kilka. By nie dopuścić kolejny raz do zmarnotrawienia kolejnego potencjału ludzkiego potrzebujemy systemu:
- Otwartego na różnorodność wśród młodych ludzi (zachowania, poglądy, opinie)
- Dającego możliwość wyboru programu nauczania
- Skupiającego się na osobistych potrzebach człowieka i praktycznych umiejętnościach
- Trzymającego dystans od karania za błędy
- Dostrzegającego potencjalne zalety ucznia
- Pozbawionego schematycznych metod nauczania
- Pozwalającego kształcić się człowiekowi w dowolnym miejscu
Takiego systemu edukacji życzę swoim dzieciom, jeśli kiedyś je będę miał i wszystkim innym. Nie marnujmy życia następnym pokoleniom! Przestarzałe i niesprawdzone koncepcje wyrzućmy do kosza, a ludzkość niech zacznie wreszcie żyć według własnego uznania, na miarę nowoczesnego i otwartego świata.
https://portal.abczdrowie.pl/depresja-szkola.
J. Wilsz, Uczniowie nadpobudliwi – osobowość, zachowania, potrzeby specjalne, [w:] J. Skibska, J. Wojciechowska, Współczesna Edukacja. Wielopłaszczyznowość Zadań, Wydawnictwo LIBRON, Kraków 2016, s.257.
J. Kasperczyk, J. Kasperczyk, J. Jośko, Stres a zaburzenia snu wśród młodzieży szkół średnich, Probi Hig Epidemiol, 2012, s. 105-107.
J. Łuczyński, Szkoła a rynek pracy, Zarządzanie Publiczne 5/2009 s. 114.
T. Piecuch, M. Piecuch, Analiza sytuacji młodych ludzi na rynku pracy – rozważania teoretyczne i badania empiryczne, Modern Management Review, vol. XIX, 21 (4/2014), s. 176.
Eryk Hałas
1 komentarz do “Stracone pokolenia przez pruski model edukacji”