Odpowiedź na wydanie „Wersji Roboczej” z września 2020 roku

Jako wolnościowiec stroniący od ulegania efektowi potwierdzenia, staram się przeglądać przeróżne teksty traktujące o szeroko rozumianej scenie politycznej – rzecz jasna z równie szerokiego zakresu ideologicznego, by poszerzać horyzonty i nie tkwić w bańce poglądowej. Dlatego też z przyjemnością czytało mi się wrześniowe wydanie alterglobalistycznego czasopisma „Wersja Robocza”, optującego za sprawiedliwością społeczną, walczącego z neoliberalnymi dogmatami i wolnorynkową trucizną – jak można przeczytać na jego stronie. Do najnowszej „Wersji Roboczej” przyciągnęła mnie świetnie zaprojektowana okładka, przedstawiająca karykaturę logo obecnej partii Janusza Korwin-Mikkego, okraszona podpisem KONFEDERACJA.
Uprzedzając fakty – zbiór tychże lewicujących tekstów może jedynie przekonać przekonanych. Przekonać do nieudzielania poparcia prawicowej formacji, rzecz jasna. Jednak na link do tego wydania czasopisma natrafiłem na pewnej grupie na Facebooku, której znaczna większość Konfederację popiera. Stąd moje zawiedzenie, sam bardzo chciałem otrzymać rzeczywiste argumenty ze strony autorów. Od razu napisałem kilka dłuższych komentarzy, wytykających oczywiste pomyłki, niedopatrzenia czy może celowe manipulacje – nie mnie to oceniać. Niech ten komentarz będzie najdłuższy.
Tekst rozpoczyna się błędnie sformułowaną tezą, że wyborcy Konfederacji, jako że są głównie młodzi, mają fałszywe spojrzenie na świat. Miałoby być ono fałszywe, gdyż jest pozbawione tzw. świadomości klasowej – „zbyt indywidualistyczne” – ponieważ u wyborców Konfederacji znajdziemy niemal po równo robotników, przedsiębiorców i uczniów. Ten właśnie „bunt młodych” jest prokapitalistyczny, nie antykapitalistyczny, ku zdziwieniu redaktorów pisma, o czym później. Naprawdę szczerze nie rozumiem, skąd te zdziwienie – Konfederacja powstała właśnie z myślą o sprzeciwieniu się socjalnej i nadmiernie interwencjonistycznej polityce rządowej. „Skąd ludzie mają poglądy, jakie mają” rzucone na wiatr – od kiedy PO uznało w 2019 roku, że pisowskie świadczenia socjalne są jednak w porządku, to jedyną jakąkolwiek opozycją wobec instytucji współczesnego państwa opiekuńczego jest właśnie Konfederacja.
Wyjątkowo słusznie podkreślone zostało, że najbogatsi nad Wisłą konsumują owoce rozwoju gospodarczego, czego koszty ponosi reszta społeczeństwa. Wszakże to na koszt podatnika – większości społeczeństwa – idą takie fanaberie polityków, jak polska fabryka samochodów elektrycznych, której nie ma do tej pory. Włoska „Izera” z TVP Info stała się obiektem pośmiewisk – niezamierzonym; PiS nie potrafi nas skutecznie rozśmieszyć, gdy sam tego chce, co pokazało Studio Yayo, tylko, gdy próbuje czegoś na poważnie – „A Sasin skradł”. Nieudane plany budowy polskiej elektrowni atomowej to jeszcze większy wydatek. Jeżeli poglądy wolnorynkowe miałyby być dogmatyczne, to poglądy etatystyczne są wręcz antynaukowe – mimo coraz to kolejnych dowodów empirycznych na nieskuteczność etatyzmu, wierzy się, że państwowe będzie sprawne, gdy tylko dosypie się więcej pieniędzy. NFZ i ZUS są, zdaniem szanownych Oponentów ideologicznych, nieskuteczne tylko dlatego, że są zbyt niedofinansowane. To właśnie wielu wyborców „Wolności i Niepodległości” słusznie zauważa błędy całego systemu, tego, jak został on zaprojektowany.

ZUS to nic innego jak instytucja żerująca na ludzkiej krzywdzie. Załóżmy hipotetycznie, że dany emeryt otrzymujący miesięczne świadczenie (które jest opodatkowane!!!) dowiaduje się, że zostało mu jedynie kilka miesięcy życia. Wiele osób chciałoby spełnić przeróżne marzenia w swoim życiu, np. z zakresu podróży – jednak system państwowych ubezpieczeń w Polsce nie pozwala na natychmiastową wypłatę wszystkich dotychczasowo wpłacanych pieniędzy, nawet by się zlitować nad bliskim śmierci emerytem. Ma dalej żyć w biedzie i tyle. Pieniądze te nie zostaną również przekazane najbliższym tegoż obywatela, zwyczajnie państwo je zagrabi. Powiedzieć, że to okrutne, to tak, jakby nazwać kradzież ulżeniem od nadmiaru bogactwa.
Dalej jednak powracamy do realiów nieuczciwości dziennikarskiej. PiS rzekomo zagospodarował materialno-godnościowe żądze elektoratu poprzez takie programy jak 500+. Przypomnę tylko, że był to program prodemograficzny, nie socjalny. Jedynie po latach, gdy okazało się, że 500+ nie wpłynęło korzystnie na współczynnik dzietności, PiS ustami naczelnego pikettysty Mateusza Morawieckiego stwierdziło, że jednak było to „helicopter money” zastosowane jako impuls do poprawy edukacji i lepszego życia. Jest to typowy dla rzeczywistości ochlokratycznej zabieg odwrócenia kota ogonem ze strony partii rządzącej. Redystrybucja nie przyniosła oczekiwanych skutków, więc mówimy, że skutkiem miała być sama redystrybucja – błąd logiczny. Lub w przypadku pieniędzy zmarnowanych na wydrukowanie kart wyborczych – zdaniem samego sprawcy nie jest to istotne, gdyż gdzieś w Warszawie doszło do awarii Czajki, gdzie włodarzy obecnie Trzaskowski, więc Trzaskowski jest gorszy, zaś „Asasin” did nothing wrong. Logika – Requiescat in pace.
Elektorat konfederacki poddawany jest krytyce, gdyż dostrzega niewydolność NFZu i ZUSu (!!!), nie dostrzegając wyzysku ze strony „rodzimego i zagranicznego kapitału”. ZUS jest niewydolnym, źle sterowanym systemem opartym na koncepcie przymusowej solidarności pokoleniowej. Pieniądze wpłacane na ZUS idą na wspólne konto. Koszta utrzymania tego rozwiązania sprawiają, że do ZUSu wręcz dopłaca się z budżetu. Otwarte Fundusze Emerytalne miały być alternatywą, by stopniowo przekształcić system na tzw. emeryturę obywatelską – jednak wiadomo, jak to się skończyło za czasów, gdy PO-PSL było u władzy. W post-PRLowskim systemie przymusowych świadczeń nie ma mowy o odpowiedzialności za siebie, czyli domenie indywidualizmu. Jednak indywidualizm podlega krytyce ze strony Wersji Roboczej, według której to źle, że poparcie dla progresji podatkowej spadło na przestrzeni lat – dlaczego progresja podatkowa (i jaka jej forma) miałaby być korzystna dla kogokolwiek, to już nie zostało wyjaśnione. „Elektorat nierównościowy” (czyli, patrząc na kontekst, pro-indywidualistyczny) zlany został z elektoratem Platformy Obywatelskiej i Lewicy. Lewicy, którą współtworzy co najwyżej ambiwalentna na kwestie indywidualizmu Wiosna, kolektywistyczne SLD i skrajnie kolektywistyczne Razem.

Przejdźmy do feministycznej części tekstu. Tu Konfederaci dostają ostrzał z ciężkiej amunicji bycia „złymi singlami” – możnaby złośliwie dodać w typowym dla lewicy krytykującej Konfederację w ten sposób stylu, że pewnie są tzw. incelami. Nie zniżajmy się jednak do pustych inwektyw i zerojedynkowej narracji „my-oni”. Zamiast bezmyślnego wyzywania od inceli – całe szczęście – mamy do czynienia z zarzucaniem konfederatom „brak pozytywnej polityki prorodzinnej”. Brak bezpośrednich transferów socjalnych w ręce obywateli miałby być brakiem polityki prorodzinnej, zdaniem autorki. Przypomnę tylko, że 500+ nie wpłynęło pozytywnie na współczynnik urodzeń w kraju. Ludzie nie chcą mieć dzieci tylko z powodów materialnych; wbrew marksistowskiej retoryce, byt nie kształtuje świadomości. „Ludzie mają swoje ambicje, mają swoje ideały, za które walczą i umierają” – problem niskiej dzietności jest kulturowy i rozciągnięty jest on po większości zachodniego świata. Ludzie zwyczajnie nie chcą tak często mieć dzieci, gdyż nie potrzebują już od nich zabezpieczenia na starość – mają i tak zagwarantowane świadczenia w postaci ZUSu czy nieodpłatnego NFZu, by jakoś wyżyć na minimum. Konfederacja zrzucać ma problemy na „mityczny” socjalizm – skoro jest on mityczny, to dlaczego idee socjalistyczne pokroju 8-godzinnego dnia pracy mają się dobrze we współczesnych socjaldemokracjach, do których zalicza się również Polska (tak jak zamiast republiki mamy Rzeczpospolitą, to konstytucyjna „społeczna gospodarka rynkowa” i „państwo oparte na zasadach sprawiedliwości społecznej” są nieodłącznymi elementami naszego ustroju)? Dlaczego socjalizm ma się doskonale na świecie w takich krajach jak RPA czy Wenezuela (Socjalizm XXI wieku), czy te kraje są mityczne, nieistniejące w rzeczywistości materialnej tak naprawdę?

Znowu – Konfederacja nie chce „zlikwidować [wszystkich] podatków”, lecz je przede wszystkim uprościć. Istnieją na świecie kraje bez podatku dochodowego od osób fizycznych, jak np. Zjednoczone Emiraty Arabskie (do których ideologicznie PiSowi niezbyt daleko, więc nie jest to aż tak nierealne porównanie – Polski do Emiratów, w końcu powstać miało Kaczyński Tower, czyżby na wzór Burj Khalifa?). Zwolenienie z płacenia PIT-u dla osób do 26 roku życia jest jedynie preferencyjną ulgą, traktującą jednych obywateli lepiej, innych gorzej. Konfederacja z takich pomysłów postuluje jedynie podwyższenie kwoty wolnej od podatku, co przynajmniej nie jest kryterium wiekowym, lecz majątkowym. „Korwiniści jako skrajni materialiści, gardzą kobietami” – płacenie danej kobiecie, by urodziła, jest jednak większą pogardą niż odciążenie podatkowe. Jeśli tak określamy spektrum materializmu – jeśli korwiniści są tutaj skrajnymi materialistami, to pisowcy są ekstremistycznie skrajnymi do granic możliwości ultramaterialistami – postrzegają człowieka wedle tego, ile zarabia, używając nawet słowa „biznesmen” jako obelgi (Lichocka). To właśnie „zły indywidualizm” uznaje postrzeganie każdego człowieka inaczej; na pewno nie wedle obiektywnej wartości, jak np. ta laborystyczna w odniesieniu do towarów i usług (przykładem niech będzie wycenianie dzieł sztuki). „Brak inicjatyw u Konfederatów do walki z przemocą domową” oznacza w tym kontekście zwyczajny brak chęci zaprowadzenia INGSOCu w Polsce – gdzie życie prywatne byłoby sprawą publiczną, gdzie Partia mogłaby tak po prostu odbierać ludziom ich własne dzieci – czego chce właśnie nasz rodzimy „Zjednoczony Ingsoc”. Czy dzieci powinny należeć do rodziców, czy do partii, tego się od autorów tekstu wprost nie dowiemy, ale zawsze można się domyślać.
„Ekonomiczny darwinizm społeczny” Konfederacji – chciałoby się rzec „I wish”, niczym anarchokomunista słyszący, że Partia Razem rzekomo chce obalić własność prywatną. Postulaty pokroju dobrowolnego ZUSu nadal pozwalają chętnym na uczestniczenie w tak wspaniałym rozwiązaniu na pozostanie w systemie. Bon edukacyjny wciąż spełnia konstytucyjny wymóg istnienia publicznej edukacji – to rozwiązanie wciąż egalitarne, ku mojemu zawiedzeniu wcale nie liberalno-darwinistyczne. Konkurencyjność i współzawodnictwo na jasno określonych zasadach (już od czasów Igrzysk Olimpijskich) to norma cywilizacyjna, nie prymitywizm. „Wersja Robocza” odrzuca Konfederację jako ideową prawicę, po czym stwierdza, że całkowity zakaz aborcji, postulat wręcz ultraprawicowy (ustawę antyaborcyjną PiS zawsze trzyma w zamrażarce), jest antykobiecy. Obrona życia od poczęcia jest jak najbardziej prokobieca – w końcu urodzić mogłyby się również kobiety. Prawdziwie konserwatywne, więc i ideowo prawicowe jest promowanie odpowiedzialności osobistej, wstrzemięźliwości zamiast rozrzutności na koszt podatnika (rozrzutności – jak „bezpłatna” aborcja w ramach „bezpłatnej” służbie zdrowia). Tutaj negatywnie nacechowany darwinizm (nurtu interwencjonistycznego) zarzucić można jedynie zwolennikom aborcji eugenicznej, która miała się świetnie za czasów tyranii pewnego akwarelisty.

Kolejna część tejże nieuczciwej krytyki Konfederacji opisuje rzekomy „brak struktur Konfederacji w terenie”, co miałoby wskazywać, że za partią tą stoją jedynie „nieliczni kapitaliści pokroju Korwin-Mikkego”. To absolutna prawda – Młodzież Wszechpolska nie istnieje i to wszystko musiało nam się po prostu przyśnić. Co dopiero bardzo aktywni (przede wszystkim w Lublinie) Młodzi dla Wolności. Grzegorz Braun nie ma własnej młodzieżówki, więc Konfederacja to partia złych elit i złych kapitalistów. Taki próbuje się nam przedstawić tok rozumowania. Dalej widzimy próbę zarzucenia Ruchowi Narodowemu nie-bycia prawdziwymi narodowcami, którzy zdaniem czasopisma winni być antykapitalistyczni z definicji. Czyli prawdziwi narodowcy są według autorów tylko ci z innych nacji. Nacjonalizm polski, wywodzący się z myśli Romana Dmowskiego, zdecydowanie nie był antykapitalistyczny, postulując najczęściej rozwiązania optujące za własnością prywatną i oddolnymi inicjatywami rynkowymi – w „będącym najbardziej na lewo” wypadku postulujący hierarchiczny system korporacjonizmu – nic egalitarnego. „Antykapitalizm jest najszczerszym wyrazem dla dobra narodu” – tak, jeśli jako „dobro narodu” zdefiniujemy hartowanie go w biedzie (oprócz etatystycznych elit rządzących, którym się należy, rzecz jasna). Według mnie jednak trochę za późno na spartańskie metody.

„Zysk za wszelką cenę miałby sprawić, że naturalne więzi w społeczeństwie się rozpadną” – celnie, jak by to ujął Balcerowicz. Otóż właśnie zysk za wszelką cenę, czyli niewyobrażalnie wysokie haracze płacone państwowemu molochowi, który każe ludziom oddychać w odgórnie określonym rytmie i nachylać się pod określonym zakresem kątów, sprawia, że naturalne społeczne więzi ulegają rozpadowi. Hans-Hermann Hoppe, teoretyk paleolibertarianizmu, opisał, jak zdecentralizowany ład polityczny działa na korzyść przeróżnych kulturowo społeczności na danym terytorium – w tym przede wszystkim konserwatystów. Chodzi oczywiście o znany i lubiany termin „physical removal”, niekiedy opatrznie rozumiany wskutek wielu przejaskrawionych internetowych memów, porównujących tę ideę do zrzucania przeciwników politycznych z helikoptera do oceanu (metoda popularna niegdyś w wielu południowoamerykańskich dyktaturach, w tym podobno w Chile gen. Pinocheta). Physical removal to w swej istocie prawo do wykluczenia, tylko tyle i aż tyle. Właściciel, czy też rada nadzorcza danego „covenant community”, miałaby móc wykluczyć daną jednostkę, gdyby godziła ona w porządek własności prywatnej. Jest to swego rodzaju „hierarchiczna własność prywatna”, czy rozszerzenie prawa do odmówienia świadczenia usługi na całe społeczeństwa. W ten oto sposób mniejszości obyczajowe miałyby swoje miejsce, tak jak większości – oddzielnie od siebie.
„Przełożenie interesu jednostki ponad wszystko i rozpatrywanie szczęścia czy dobrobytu wyłącznie w kategoriach jednostkowych prowadzi do anarchii, w anarchii wygrywają najsilniejsi”. Po pierwsze – autor sam sobie właśnie zaprzeczył. Przekładać coś czy rozpatrywać może jedynie umysł ludzkiej jednostki, może to tylko dane indywiduum. Nie jest możliwe myślenie kolektywne niczym jakiś obcy „hivemind” z science-fiction. Myślenie jest z definicji jednostkowe. Dalej – w anarchii wygrywają najsilniejsi? Klasyczna definicja anarchii Piotra Kropotkina to „wolność od wszelkich hierarchii”, czyli wszechobecna równość międzyludzka rozumiana jako „equity” – doprawdy, krzyk w imię równości.
Źródła:
https://wersjarobocza.info/
https://wersjarobocza.info/idea
https://www.polityka.pl/tygodnikpolityka/kraj/1668342,1,morawiecki-w-przyplywie-szczerosci-500-plus-jest-na-kredyt.read
https://www.wnp.pl/finanse/mateusz-morawiecki-500-plus-to-najlepsza-inwestycja-w-przyszlosc-naszego-narodu,348162.html
https://pl.wikipedia.org/wiki/Platforma_Obywatelska
https://businessinsider.com.pl/motoryzacja/izera-polski-samochod-elektryczny-skad-beda-komponenty-dostawy-z-polskich-firm/7h69yjr
https://oko.press/kaczynski-tower-jak-aktywisci-i-dziennikarze-zepsuli-wielkie-plany-prezesa-kalendarium-od-2014/
Max Cegiełka