Od najmłodszych lat w państwowych przedszkolach i szkołach karmieni jesteśmy pro-policyjną retoryką. Mundurowi przedstawiani są jako anioły pilnujące prawa i porządku, a młodzi chłopcy podają policjanta jako jeden ze swoich „wymarzonych zawodów”. Z czasem jednak ten młodzieńczy idealizm ustępuje brutalnemu realizmowi.
Dobrze opisał to jeden z moich znajomych, Stanisław Reczek:
„Staś, lat 8: Patrzy z wyrzutem na chuliganów. Skrót HWDP go obrzydza. Chce, żeby wszyscy przestrzegali prawa
Reczek, lat 18: Patrzy z wyrzutem na przedstawicieli prawa. Na jego klatce schodowej widnieje napis HWDP, ale uśmiecha się gdy go widzi” (1)
Zdecydowana większość policjantów idąc do Policji ma zapewne szczytne ideały. Wszak trudno wybrazić sobie inny powód by wybrać tak trudny i słabo płatny zawód. Z jakiegoś powodu jednak ci idealistyczni młodzieńcy po kilku latach stają się obiektem nienawiści, pogardy i strachu kolejnego pokolenia młodych ludzi. Należy więc uznać, że problem z Policją nie polega na ludziach którzy dołączają do służby, a na specyfice tej służby.
Właśnie: służby. Mówi się nam że Policja służy obywatelom. Że hańbą jest obrażać i atakować naszych obrońców. Czy jednak ich służba rzeczywiście służy nam, obywatelom? Zdecydowanie nie wszystkim obywatelom, bo wszak Policja chroni 'nas’ przede wszystkim przed obywatelami podejrzewanymi o łamanie prawa. A granica między obywatelem prawym a podejrzanym jest bardzo cienka. Widać więc, że wadliwą jest definicja Policji jako jednostki służącej obywatelom, bo ci 'służący’ w każdej chwili mogą zwrócić się przeciwko obywatelowi.
Policja jest ważnym elementem państwa. Nie ma chyba państwa w którym nie istnieje jakaś forma Policji, Milicji, Karabinerii czy Straży. Toteż w definiowaniu tej instytucji należy cofnąć się do definicji państwa.
Tutaj najprzydatniejszą będzie definicja Maxa Webera. Weber zdefiniował państwo jako „grupę, która posiada prawomocny monopol na stosowanie przemocy na określonym terenie” (2). Choć brzmi to anarchistycznie, to jednak opisuje to, co każdy z nas podświadomie czuje. Państwo wprowadza na swoim terenie prawa, których należy przestrzegać. Za nieprzestrzeganie tychże czekają konsekwencje. Te konsekwencje, gdyby były stosowane przez kogokolwiek innego, uznane by były za przemoc.
Tutaj pojawia się pytanie: kto stosuje tą prawomocną przemoc? Kto pałuje, zakuwa w kajdanki, przetrzymuje bez zgody, pryska gazem, wymusza opłaty; kto w praktyce zajmuje się dostarczaniem tej prawomocnej przemocy nieposłusznym obywatelom? Nie są to politycy, nie są to sędziowie, nie jest to wojsko. W większości przypadków jest to Policja. Nadrzędnym celem Policji jest stosowanie przemocy wobec obywateli.
Oczywiście większość policjantów to moralni, porządni ludzie chcący utrzymać porządek i łapać bandytów. Jednak Policja, jako instytucja, z definicji jest ślepa. Policja nie dokonuje oceny moralnej ani prawnej rozkazów które dostaje. Policja jako instytucja będzie wykonywać każdy rozkaz państwa. Oczywiście policjanci mają swoją własną ludzką duszę. Gdy przyjdzie niemoralny rozkaz, mają możliwość nie wykonać go i porzucić służbę. Ale historia pokazuje, że gdy policyjna przemoc przestaje być społecznie akceptowalna, mało kto porzuca służbę. Bo na każdego idealistycznego policjanta przypada kilkunastu którzy „mają rodzinę”, „chcą doczekać emerytury”, „nie będą mieli jak spłacić kredytu”, „nie zdradzą służby”, „zazwyczaj lubią swoją pracę”. A w każdej setce policjantów może znaleźć się ten jeden, który lubuje się w brutalnej przemocy. Historia pokazuje, że gdy państwowa przemoc przestaje być społecznie akceptowalna, ta ostatnia grupa może liczyć na specjalną ochronę i przywileje.
1: https://m.facebook.com/story.php?story_fbid=641182820085556&id=100025815314911&ref=content_filter
2: https://pl.wikipedia.org/wiki/Monopol_legalnej_przemocy_fizycznej
Łukasz Bartoszewicz