Zapewne nie wszyscy z was pamiętają, czym jest Cambridge Analytica, lub nigdy o tym nie słyszeliście. Firma ta w 2016 roku znacząco pomogła Donaldowi Trumpowi w zwycięstwie w wyborach prezydenckich. Firma ta wykorzystywała wszystkie dane osobowe ludzi, które zostały kupione przez tę firmę – nic nadzwyczajnego. Kontrowersje pojawią się, kiedy zajrzymy trochę głębiej, firma ta miała również dostęp do danych osób, które były znajomymi tych osób.
Według zeznań sygnalisty, który pracował w Cambridge Analytica, kampania Trumpa powierzyła całą kampanię w Internecie właśnie tej firmie. Kampania Trumpa, więc miała niesamowitą przewagę, bo mogła dostosowywać reklamy do każdej osoby z dużą dokładnością. Nie dla regionów czy dystryktów, tylko dla konkretnych osób, reklamy polityczne były idealnie personalizowane.

Tutaj pojawia się pytanie, dlaczego Cambridge Analytica 2.0, jeżeli firma już nie istnieje? W tym roku zdecydowałem się uczestniczyć w kampanii dla Donalda Trumpa prowadzonej stylem „door-to-door”. Wolontariusze chodzą od drzwi do drzwi, rozmawiają z wyborcami i zadają im pytania. Kampania Trumpa wydała 3 miliony dolarów na aplikację, która ma dostęp do systemu rejestracji wyborców. To znaczy, że wolontariusze chodzą tylko do domów, gdzie zarejestrowani są republikanie lub wyborcy niezależni. Wolontariusze nie marnują czasu na chodzenie po domach, gdzie zarejestrowani są sami demokraci.
Odwiedzając te domy, zadajemy ludziom dokładnie 2 pytania: pierwsze pytanie to jaki temat jest dla nich najważniejszy, od przepisów dotyczących borni, przez aborcję po sprawy imigracyjne (lista jest długa na prawie 30 tematów). Drugie pytanie dotyczy tego, czy są skłonni poprzeć Donalda Trumpa; możliwe odpowiedzi to Tak, Nie lub jeszcze nie zdecydowałem. Po zebraniu tych danych, wolontariusz jednym przyciskiem przesyła te dane to bazy danych w kampanii Trumpa, dzięki temu Trump może po raz kolejny idealnie i precyzyjnie targetować swoich odbiorców.
Mimo pandemii kampania Trumpa odwiedza około miliona wyborców tygodniowo, kampania Bidena odwiedza 0 wyborców. Ten styl kampanii nie jest prowadzony przez demokratycznego kandydata na prezydenta, jego sztab uzasadnia to panującą pandemią koronawirusa.
Czy ten styl precyzyjnego targetowania potencjalnych wyborców, pozwoli Trumpowi wygrać reelekcję, czy po raz kolejny demokraci popełniają błąd, nie tworząc lepszej i bardziej precyzyjnej kampanii w Internecie? O efektach tych działań pozostaje nam czekać do trzeciego listopada, to właśnie wtedy amerykanie zdecydują, kto zostanie ich prezydentem.
Philippe M Poniatowski