Równo rok temu odszedł David H. Koch (5.3.1940 – 8.23.2019), wybitny przedsiębiorca, filantrop, działacz polityczny, przyjaciel wolności.
Wspólnie ze swoim bratem, Charlesem, zarządzał konglomeratem przemysłowym Koch Industries. Największe jednak znaczenie mają dla nas jego zasługi jako filantropa i aktywisty politycznego.
W 1980 roku David wystartował jako kandydat Partii Libertariańskiej na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych wspólnie z Edem Clarckiem jako kandydatem na prezydenta. Zaproponowali wyborcom likwidację wszystkich dopłat do biznesu, świadczeń społecznych, podatku CIT oraz licznych agencji rządu federalnego włącznie z Departamentem Energii, FBI i CIA.
Później zerwał z Partią Libertariańską, koncentrując się na wspieraniu swoimi funduszami prorynkowych think tanków oraz polityków związanych z Partią Republikańską. Poza wolnością gospodarczą popierał między innymi sprawę otwartych granic, legalizację małżeństw gejowskich, dekryminalizację narkotyków i blokowanie projektów polityki klimatycznej.
Jako zagorzały przeciwnik prezydenta Obamy, którego nazwał w jednym z wywiadów „radykalnym socjalistą”, wydał sto milionów dolarów na kampanie polityczne przeciwko jego reelekcji. Nie wsparł za to kampanii Donalda Trumpa, którego nacjonalistyczna agenda nie przypadła do gustu wolnościowemu przedsiębiorcy.
Poza celami politycznymi, hojnie wspierał inicjatywy związane z kulturą, sztuką, edukacją i medycyną. Przez skrajną lewicę i enwironmentalistów zostanie na zawsze zapamiętany jako część złowrogiej „Kochśmiornicy”, siła reakcyjna i prokapitalistyczna. Przez populistyczną prawicę również demonizowany tak za życia jak i po śmierci przez swój brak poparcia dla jej ksenofobicznych narracji. Dla przyjaciół wolności – bez wątpienia jeden z najbardziej zasłużonych.
Maciej Kamiński