Jako liberałowie bardzo chętnie argumentujemy że wydatki socjalne są niekorzystne gospodarczo. Że ingerencja w wolny rynek sprzyja nieoptymalnej alokacji zasobów. Niektórzy też zauważają że samo zabieranie przez Państwo jednym by dawać drugim – jest z gruntu niemoralne.
A co jeśli wydatki socjalne nie pełnią nawet swojej podstawowej funkcji, którą lansują socjaldemokraci, to jest nie są skutecznym instrumentem wyciągania ludzi z ubóstwa?
Przykładem może być informacja zilustrowana na wykresie poniżej (źródło: raport Heritage Fundation): w 1964 roku prezydent amerykański, Lyndon B Johnson wypowiedział Wojnę Przeciwko Ubóstwu, wdrażając szeroko zakrojony kompleks programów socjalnych: Food Stamps/SNAP, Section 8 Housing, rozbudowa Social Security oraz oczywiście Medicaid. Mimo gwałtownego skokowego wzrostu wydatków społecznych, które obecnie są największym segmentem budżetu federalnego – wskaźnik ubóstwa przestał spadać, mimo że wszelkie predykcje przed „wojną z ubóstwem” wskazywałyby na taki obrót sprawy.
Spostrzegawczy czytelnik dostrzeże że czerwona część wykresu obejmuje wydatki w liczbie bezwzględnej (chociaż skorygowane o inflację), zaś niebieska – procent populacji poniżej progu ubóstwa. Skala wydatków socjalnych wzrosła jednak w ramach tej wojny z ubóstwem też jeśli liczyć ją jako procent PKB, zaczynając na poziomie 5% a kończąc na poziomie przekraczającym 15%.
Efektem eskalacji programów socjalnych okazała się konserwacja postaw zależności, destrukcja produktywnych bodźców ekonomicznych, zmarnowanie bilionów dolarów pieniędzy podatnika oraz brak… eliminacji ubóstwa.
Ekonomista afroamerykański, Thomas Sowell w jednej ze swoich prac wskazywał wręcz, że to właśnie programy „walki z ubóstwem” znalazły się wśród przyczyn upodlenia ciemnoskórych rodzin i utrwalenia postaw zależności.
Ta jedna historia jest to nie jest rzecz jasna akademicki dowód że programy socjalne (ogółem) za nic a nic nie działają (istnieją prace wskazujące że według niektórych miar skala ubóstwa w wyniku takich programów maleje), ale jest to kolejny z wielu przykładów że często mamy do czynienia z polityczną łapówką, której celem nie jest nawet rozwiązanie jakiegokolwiek problemu społecznego, lecz raczej kupno głosów lub wytresowanie narodu w zależności.
Tego ostatniego zjawiska, przykład widzimy i na naszym podwórku w realizacji kilku spośród sztandarowych programów ugrupowania Prawo i Sprawiedliwość (jak choćby rzekomo prodemograficzne 500+, które nijak nie poprawiło demografii, ale za to wytworzyło klasę politycznych klientów rządu).