Ostatnio głośno stało się o jednym z postulatów programowych Konfederacji, z którym się bardzo nie zgadzam mimo że w ogólności dotyczy on rzeczy mi miłej a więc pewnego rodzaju obniżki podatków.
Chodzi oczywiście o postulat podniesienia kwoty wolnej do 12 krotności płacy minimalnej. O postulat który stał się sztandarowy zarówno dla Lewicy jak i Konfederacji.
Dlaczego nie podoba mi się postulat radykalnego zwiększenia kwoty wolnej?
Bo postulat ten godzi w równość wobec prawa. Okaże się nagle, że niektórzy podatnicy będą z podatku zwolnieni, na innych natomiast spadnie podatek w wysokości 17% lub 32% i ci ostatni będą zmuszeni do udźwignięcia procentowo jeszcze wyższej części kosztów funkcjonowania Państwa.
Obniżka podatków generalnie powinna być nam miła niezależnie od tego kogo dotyczy, ale równie istotna powinna być sprawa równości praw i obowiązków. Stąd nie podoba mi się propozycja zwalniania części poddanych Państwa z podatku, przenoszenia obciążeń na innych – przenoszenie na część ciężaru utrzymania całości.
Ale czyż godzi się opodatkowywać dochody poniżej [tu wstaw kwotę X]?
Nie godzi się opodatkowywać żadnego dochodu, także dochodu poniżej X. Natomiast zwolnienie licznej grupy z opodatkowania (tudzież stosowanie preferencyjnych niższych stawek krańcowych i efektywnych) zabezpiecza poparcie społeczne dla opodatkowywania dochodów powyżej X.
Wysoka kwota wolna jest szczególnym przypadkiem podatkowej progresji. A ta sprawia że podatek 32% czy danina solidarnościowa, nie budzą sprzeciwu „bo to nie my płacimy”.
Jeśli jakiś podatek jest nieznośny do udźwignięcia dla osób o najniższych dochodach, to jest to argument za obniżeniem/zniesieniem tego podatku dla wszystkich, nie zaś za zwolnieniem z niego jedynie osób o najniższych dochodach.
W przeciwnym wypadku bowim tworzy się sytuacja w której te osoby o najniższych dochodach przekupuje się różnymi bezpłatnymi świadczeniami państwa (pieniężnymi i innymi) za które nie muszą one płacić (w podatku) – koszt jest bowiem przerzucany na resztę. Umacnia taka podatkowa progresja mechanizm polityczny sprzyjający trajektorii stałego wzrostu znaczenia państwa w gospodarce, wzrostu obciążeń podatkowych i wydatków publicznych, zwłaszcza jeśli grupa która płaci największe obciążenia liczy mniej niż 50% (w Polsce stawkę 32% płaci ledwie kilka %, mniej nawet niż 5).
Co w zamian?
Plan maksimum Konfederatów to oczywiście likwidacja podatku dochodowego, z którym ja się bardzo chętnie zgadzam, a podwyżka kwoty wolnej to tylko rozwiązanie przejściowe. Ale nawet w tym charakterze nie jest ono rozwiązaniem optymalnym.
Jedną z dużo bardziej atrakcyjnych możliwości jest zastąpienie progresywnego podatku dochodowego liniowym podatkiem dla wszystkich, nie uzależnionego od źródła dochodów (a więc: taki sam z biznesu, z dywidend, z dochodów pracy, z wynajmu, oraz równego dla osób fizycznych i osób prawnych).
Takie rozwiązanie było do 2007 roku w programie Platformy Obywatelskiej, i było prawdopodobnie jednym z najlepszych pomysłów na reformę podatkową który kiedykolwiek urodził się we wskazanej partii.
Argumentem za progresją podatkową jest to że zamożni powinni płacić więcej niż ubodzy, i ja się z tym ostatnim postulatem (aby zamożni płacili więcej niż ubodzy) zgadzam. Autorzy Starego Programu PO trafnie argumentują: „[w układzie z podatkiem liniowym] kwoty łożone przez osoby bardziej zamożne są wyższe niż te, które wpłacają osoby zarabiające mniej. Nie spełnia natomiast podatek płaski postulatu – nie wypowiadanego wprost przez jego przeciwników – niwelowania różnic pomiędzy osiągnięciami różnych ludzi. To ten postulat, „chęć zaspokojenia” ludzkiej zazdrości i zawiści, a nie imperatyw solidarności społecznej, leży u podstaw podatku progresywnego, obowiązującego obecnie.”.
Podatek liniowy, bez kwot wolnych, bez wyłączeń ulg ani zwolnień, jest propozycją dużo mądrzejszą niżeli skokowy wzrost kwoty wolnej.
Inne ryzyka
Sama w sobie podwyżka kwoty wolnej bez obniżenia wydatków publicznych przyczyny się do galopującego wzrostu długu publicznego jak i nade wszystko inflacji (tej ostatniej, możliwe, w większym nawet stopniu niż gdyby po prostu obniżyć stawki krańcowe). Wzrost inflacji oczywiście wepchnie jeszcze więcej osób w próg podatkowy 32% (projekt nie zakłada zmiany progu) i tak oto okaże się że zamiast jakiejkolwiek obniżki podatków będziemy mieli ino większe różnicowanie ich wysokości. Hail Zandberg.
Co na to Konstytucja?
Art 32 Konstytucji RP
- Wszyscy są wobec prawa równi. Wszyscy mają prawo do równego traktowania przez władze publiczne.
- Nikt nie może być dyskryminowany w życiu politycznym, społecznym lub gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny.
Jest dość jasnym że obecny ustrój podatku progresywnego z wieloma ulgami uchodzi za zgodny z Konstytucją. Inaczej jakiś trybunał by go obalił wprowadzając zamiast niego podatek liniowy.
Natomiast w praktyce mamy do czynienia z dyskryminacją bardzo okrutną: Konstytucja głosi, że „Nikt nie może być dyskryminowany w życiu […] gospodarczym z jakiejkolwiek przyczyny”, tymczasem osoby osiągające dochód z pracy na poziomie powyżej 8000 złotych rocznie są dyskryminowane przez Państwo podatkiem dochodowym który osób o dochodzie poniżej 8000 złotych nie dotyczy. Co więcej: osoby o dochodzie powyżej 85528 złotych rocznie są dyskryminowane przez zastosowanie do nich wyższej stawki podatku wynoszącej 32%. Są nie tylko dyskryminowani względem osób osiągających niższy dochód z pracy, ale i wobec osób osiągających taki sam dochód, ale z działalności gospodarczej, wynajmu, zysków kapitałowych itp.
Tu się oczywiście pojawia lewy argument, że równość wobec prawa dotyczy jednakowego traktowania w sytuacjach jednakowych, a te nie są jednakowe. W moim przekonaniu jest to argument o tyle naciągany, że wyższy dochód (powyżej 86k) lub inna forma zatrudnienia (UoP zamiast B2B) to nie są nijak uzasadnione przyczyny dyskryminacji w życiu społecznym lub gospodarczym