Tego rodzaju grafikę powielają ostatnio chętnie peje powiązane z partią „Wolność” i przyległościami, zyskując poklask w środowisku liberalnym, konserwatywnym, konserwatywno-liberalnym i libertariańskim.
Moim zdaniem niesłusznie, a większość postulatów podatkowych korwinizmu popieram z chęcią i ciężko mnie oskarżyć o anty-korwinizm (czy anty-samochodowe uprzedzenia).
Jednym z postulatów towarzyszących od samego początku stronnictwu Korwina jest postulat zniesienia akcyzy na benzynę, tudzież opłat za korzystanie z dróg. Poniżej postaram się wskazać powody dla których moim zdaniem jest to postulat niesłuszny, a co więcej: akcyzy (w szczególności te na paliwa energetyczne) są podatkami najbardziej sprawiedliwymi.
Drogi kosztują
Utrzymanie dróg kosztuje i nie jest to bynajmniej właściwość miłościwie nam panującego ustroju socjaldemokratycznego.
W hipotetycznym układzie anarchokapitalizmu gdzie wszystkie drogi byłyby prywatne, drogi również by kosztowały, co więcej: uzasadnione jest przypuszczenie że opłaty za nie byłyby w przybliżeniu powiązane z masą pojazdu i liczbą przejechanych mil. Podatek zawarty w benzynie (póki pojazdy są nią napędzane) wydaje się być dobrym przybliżeniem takiego cennika.
Poszedłbym dalej i potraktował akcyzę tą jako podatek cenowy: dochody z podatku na benzynę mogą być przeznaczone tylko na rozwój i utrzymanie dróg… i w drugą stronę: nie mogą na ten cel być przeznaczone pieniądze z podatku dochodowego/pogłównego/katastralnego/handlowego/jakiegotaminnego.
W obozie wolnościowym jesteśmy przeciwnikami n.p. podatków dochodowych, bo one nijak nie są powiązane z kosztem jaki stanowimy dla Państwa korzystając z jego usług (wręcz: osoby najbardziej obciążające welfare state wcale często nie płacą najwyższych podatków; osoby płacące najwyższe podatki, najmniej korzystają z najdroższych programów). Podatki na drogi są tego przeciwieństwem.
Emisje dwutlenku węgla
Pojawia się gdzieniegdzie koncepcja że emisja owego dwutlenku jest kosztem zewnętrznym korzystania z pojazdów. Wyższy poziom dwutlenku to wyższe średnie temperatury w ciągu roku, potencjalnie większe zagrożenie klęskami żywiołowymi z powodu zmian klimatu jak i … większe zużycie energii na klimatyzację.
Propozycje by wprowadzić podatek węglowy z tym związany (bez likwidacji w procesie innych podatków) uważam za poronione (wszak da to władcom więcej pieniędzy, co przybliży nas do gospodarki centralnie sterowanej), natomiast podatek na benzynę uważam za akceptowalną aproksymację podatku węglowego.
Warto zauważyć że masa wyemitowanego przez pojazd dwutlenku węgla jest z grubsza proporcjonalna do ilości zużytego przez ów pojazd paliwa.
Nawet jak nie jesteśmy zwolennikami priorytetyzacji polityki klimatycznej, to ta akurat jej forma jest mało inwazyjna i mniej ma znamion centralnego sterowania niżeli niektóre alternatywy jako to nakazywanie wszystkim instalowania solarnych paneli(Kalifornia), zakaz wyznaczania miejsc parkingowych przy nowych blokach (Londyn) i inne tego rodzaju cudactwa
Są podatki dużo gorsze i dużo bardziej niesprawiedliwe
Jak na przykład wyżej wymieniony podatek dochodowy od osób fizycznych, zwłaszcza progresywny, jak CIT, jak ryczałt ewidencjonowany i podatek Belki, czy wreszcie składki na NFZ obliczane jako procent dochodu (mimo że jakość usług medycznych nie jest związana z wysokością opłaconych składek) itp.
Nawet gdy jesteśmy zwolennikami państwa minimalnego, jako to zniesienia zasiłków, publicznej medycyny itp rzeczy, o ile zakładamy istnienie państwowych dróg, warto by podatek na ich utrzymanie był w czymś powiązanym z użyciem owych dróg (to nie są tanie rzeczy) a nie w czymś niepowiązanym.
A nawet gdy drogi będą sprywatyzowane, w dalszym ciągu pozostanie kwestia opodatkowania emisji dwutlenku węgla.