Często spotykamy się z zarzutem że opcja wolnościowa jest opcją „denialistów klimatycznych”. Nie jesteśmy entuzjastami najczęściej proponowanych modeli „ambitnej polityki klimatycznej” – jest ona często przykrywką dla różnych form socjalizmu wprowadzanych tylnymi drzwiami.
Większość liderów politycznych chcących walki o klimat – proponuje środki obejmujące wprowadzanie nowych podatków, nowych agencji rządowych, wzrost liczby regulacji. Przykład ostatnio chwalonej w USA polityki „zielonego nowego ładu” (proponowanego przez partię, a jakże, Demokratyczną) która miała podwoić budżet państwa aby pokryć koszty zielonej sprawiedliwości społecznej.
Warto więc zadać sobie pytanie czy możliwe jest proponowanie polityki klimatycznej bez zwiększania zakresu władzy rządu, dochodu podatkowego, wydatków itp. Moja opinia jest taka że nie tylko można ale i wiele standardowych punktów programu wolnościowego jest dobra „dla klimatu”. Kilka przykładów
1/ Prywatyzacja (sieci transportu)
W tym dróg krajowych. Niektórzy lubią powtarzać że udostępnianie kierowcom bezpłatnych dróg jest niejako subsydiowaniem transportu samochodowego. Mniejsza o to że przeciętny posiadacz samochodu płaci wyższe podatki niż przeciętna osoba takiego pojazdu nie posiadająca.
Prywatyzacja dróg będzie oznaczać że automobiliści będą płacili za ich używanie bezpośrednio raczej niż w podatkach – zapewni to rynkową wycenę korzystania z drogi. Być może: koszt przejazdu drogą w autobusie na 50 osób będzie tyleż razy tańszy na łeb niż koszt przejazdu samotnie samochodem.
Tam gdzie prywatyzacja jest niepraktyczna – pobieranie opłat za pokonane kilometry wydaje się być bardziej sprawiedliwe niż większość innych form podatków lokalnych i podatku dochodowego.
2/ Rezygnacja z podatków dochodowych na rzecz opodatkowania konsumpcji
Pomijając fakt że podatek dochodowy jest z natury niesprawiedliwy, stanowi element wstrętnego liberałom systemu redystrybucji dochodu, ma ten krok korzyść z punktu widzenia „eko”.
Otóż wyższe wynagrodzenia za pracę nie oznaczają wyższego zużycia bezcennych zasobów naszej umiłowanej planety. Wyższa rentowność przedsiębiorstw też. Wyższa konsumpcja już jak najbardziej tak. Stąd: likwidacja PITu i CITu a utrzymanie państwa z podatków węglowych, akcyz na nośniki energii i innych form opodatkowania konsumpcji (jak liniowy ale umiarkowanie niski VAT) jest polityką nie tylko sprawiedliwą i wolnościową ale też i … zieloną.
/Mała uwaga do punktów 1 i 2:
Tam gdzie możemy zgadzać się na nowe formy podatków i opłat, jako to podatek węglowy czy ten od kongestii, musimy być jednoznaczni że akceptujemy te opłaty jedynie zamiast innych istniejących podatków a nie jako dodatkowe źródło dochodów rządów.
Zamiana modelu „wszyscy płacą za drogi” na „za drogi płacą ci, którzy z nich bezpośrednio korzystają” jest dobra. Wprowadzanie nowych dochodów budżetów rządowych pod takim pretekstem – nigdy.
3/ Rezygnacja z programów socjalnych obliczonych na zwiększenie konsumpcji:
Znowuż, konsumpcja jest ściśle powiązana ze zużyciem bezcennych zasobów naszej umiłowanej planety. Nie jest sama w sobie złem, ale sztuczne jej pompowanie – nie jest ani polityką wolnościową ani zieloną
4/ Ograniczenie Wielkich Państwowych Inwestycji ogółem
Podałem przykład dróg, ale to jeden z wielu przypadków kiedy Państwo za nasze pieniądze zalewa naszą umiłowaną Ziemię betonem. Zalewanie Ziemii betonem oczywiście nie powinno być zakazywane (to byłaby polityka anty wolnościowa) ale gdy czyni to sektor prywatny, ma on więcej ograniczeń z uwagi na koszty takiej działalności (państwo ma dostęp do nieograniczonych środków i nie grozi mu bankructwo). Stąd wspólny jest tu front dla ekologistów i przeciwników nadmiernych wydatków publicznych.
5/ Prywatyzacja… lasów (gospodarczych)
W połączeniu z mocną ochroną własności prywatnej, nawet bez restrykcji co do wycinania – dawałaby silną motywację właścicielom-obszarnikom do zalesiania na przyszłość w nadziei na zwrot z takich inwestycji. Taki postulat nie jest nawet innowacyjny – w Skandynawii sprawia się wyśmienicie. Wymogiem jest bezwzględna kultura respektu dla własności prywatnej, zachęcająca do długoterminowej inwestycji a nie gospodarki rabunkowej.
6/ Liberalizacja przepisów co do budowy oraz co do ochrony lokatorów
Budowa bloków z mieszkaniami na wynajem jest bardzo łatwym i dochodowym biznesem tam gdzie nie jest krępowana przez dużą liczbę regulacji. W miejscach gdzie na pozwolenie na budowy czeka się latami, a eksmisja lokatora nie płacącego czynszu jest trudna – panuje chroniczny niedobór mieszkań, eskalacja cen i mała jest motywacja do przeprowadzek w kierunku centr miast (gdzie wydajniejszy jest transport zbiorowy, a i samochodowy indywidualny pokonuje mniej kilometrów).
7/ Rezygnacja z subsydiów dla generacji energii (tak „odnawialnej” jak i paliw kopalnych).
Libertarianie bardzo chętnie atakiją subsydia dla budowy odnawialnych źródeł energii. Moim zdaniem bardzo słusznie, warto natomiast z równą żarliwością walczyć o likwidację subsydiów dla elektrowni konwencjonalnych (jak i wydobycia węgla itp). Jeśli prawdą są sugestie zieleńszych że zielona energia się opłaca, wygra ona grę rynkową na równych zasadach.
Powyższe 7 to tylko kilka spośród możliwych przykładów gdzie polityka libertariańska mogła by być jednocześnie polityką zieloną, a często przynajmniej bardziej zieloną niż polityka etatystyczna.
Maciej Kaminski